O rozstrzygnięcie tej praktycznej kwestii zwrócił się do Sądu Najwyższego poznański Sąd Apelacyjny.
Kwestia ta wynikła w sprawie, w której Roman N. domagał się od PZU SA zadośćuczynienia i odszkodowania za szkody na ciele, jakich doznał w wypadku, na podstawie polisy OC komunikacyjnego.
Był zatrudniony jako kierowca w firmie Henryka K. i kiedy przejmował ciężarówkę MAN od innego kierowcy na terenie bazy transportowej tej firmy, usłyszał, że z jednej z wewnętrznych opon, tzw. bliźniaczych, uszło powietrze. A że nie zauważył żadnych uszkodzeń na oponie, przystąpił do pompowania powietrza z kompresora i wtedy opona wręcz wybuchła, rzucając nim na sprzęty w warsztacie, wskutek czego doznał różnorakich obrażeń.
Sąd Okręgowy w Poznaniu żądanie Romana N. oddalił, uznając, że tej sytuacji nie można podciągnąć pod ruch pojazdu. SO wskazał, że ubezpieczony pojazd miał przerwę w trasie i nie był na drodze publicznej, silnik był wyłączony, więc szkody nie można wiązać z ruchem pojazdu, za którą ma odpowiadać posiadacz, a w konsekwencji zakład ubezpieczeń.
Rozpatrując odwołanie powoda, Sąd Apelacyjny w Poznaniu powziął wątpliwości, z którymi zwrócił się w pytaniu do Sądu Najwyższego: Czy za szkody powstałe na osobie w trakcie naprawy (diagnostyki) pojazdu w warsztacie, w czasie jego postoju z wyłączonym silnikiem, a pozostające w bezpośrednim związku z uszkodzeniem pojazdu wynikającym z jego eksploatacji, zakład ubezpieczeń, w zakresie obowiązkowego OC, ponosi odpowiedzialność na zasadzie ryzyka (na podstawie art. 436 § 1 i art. 435 § 1 kodeksu cywilnego, czy też na zasadach ogólnych, tj. art. 415 k.c.)?