O pomyślnym zakończeniu rozmów z Irlandczykami poinformował Wołodomyr Omeljan, ukraiński minister infrastruktury.
— Tak, to prawda, negocjowaliśmy z Ryanairem. I to prawda, że rozmowy zakończyły się sukcesem. Linia zacznie latać na Ukrainę od jesieni tego roku - mówił Omeljan cytowany przez „Kiev Post". Na konferencji prasowej nie zgodził się jednak ujawnić jakichkolwiek szczegółów umowy z przewoźnikiem tłumacząc, że nie została ona jeszcze podpisana.
Ryanair negocjował z Ukraińcami od ponad roku, a rejsy miały wystartować już w marcu 2017 roku. Potem następowały kolejne opóźnienia, ale linia zaczęła sprzedawać bilety. Ostatecznie w lipcu zeszłego roku Ryanair odwołał wszystkie rejsy, ponieważ nie porozumiał się z kijowskim lotniskiem. Chodziło przede wszystkim o opłaty pasażerskie. Ryanair był gotów płacić 7,5 dolara za każdego pasażera, a lotnisko chciało 27,5 dolara.
Ale linia miała także inne wymagania, niektóre wręcz absurdalne, jak dzielenie się po połowie zyskami z zakupów, jakie zrobią w sklepach wolnocłowych pasażerowie Ryanaira, bezpłatnego udostępnienia lokali na lotnisku, czy darmowego gruntu pod budowę hotelu. Część z nich została później zdementowana.
Ryanair zrzucił całą winę za niepowodzenie planów na port lotniczy, a nawet na kraj. David O'Brien, wiceprezes linii uznał Ukrainę za niegotową do przyjęcia przewoźnika. Z kolei prezes lotniska Kijów-Boryspol Paweł Riabkin ocenił, że spełnienie żądań Ryanaira wymagałoby złamania ukraińskiego prawa.