Urząd prowadzący badania wypadków lotniczych ogłosił kilka zaleceń dla federalnego urzędu lotnictwa FAA związanych z dwiema katastrofami B737 MAX. — Tamte załogi nie zareagowały w sposób, jaki Boeing i FAA zakładały, że zareagują — powiedział szef NTSB, Robert Sumwalt i dodał, że istniała „luka między założeniami uwzględnianymi przy certyfikacji MAXów i doświadczeniami z realnego życia tych załóg, gdy piloci mieli do czynienia z licznymi ostrzeżeniami i alarmami jednocześnie".
Zdaniem NTSB, urząd lotnictwa FAA powinien uwzględnić założenia Boeinga i innych producentów samolotów, aby projektowali tak systemy oprogramowań, które będą reagować na sytuacje awaryjne oraz rozważyć, czy należy zmienić te systemy, aby brały pod uwagę różne reakcje pilotów na alarmy i ostrzeżenia. FAA powinien też opracować „solidne narzędzia i metody" potwierdzania założeń dotyczących reakcji pilotów.
Według raportu NTSB, system Boeinga ocen bezpieczeństwa MAXów zakładał „natychmiastowe i właściwe działania korygujące pilota w reakcji na niekontrolowane dane kontroli lotu pochodzące z takich systemów jak MCAS". Należało uwzględnić inne możliwe ostrzeżenia i czynniki, które mogły wpłynąć na decyzje pilota. Urząd chce, by FAA zalecił takie same oceny innym producentom samolotów i wierzy, że inni międzynarodowi regulatorzy homologujący samoloty powinni rozważyć podobne zmiany.
Boeing podał, że w obu przypadkach powstania łańcucha wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy, doszło na skutek błędnego przekazania do tzw. automatycznego pilota MCAS błędnych odczytów kąta natarcia.
- Chcemy, by FAA zapewnił, że Boeing uważnie zbada te różne wadliwe czynniki, które mogą uruchomić MCAS i zapewni, że oceni reakcje pilotów na nie — powiedziała dziennikarzom dyrektorka biura bezpieczeństwa lotniczego w NTSB, Dana Schulze. Urząd chce, by taka ocena została zakończona przed zniesieniem uziemienia samolotów.