W IAG, który zrzesza między innymi British Airways i hiszpańską Iberię pierwsze skrzypce grają oczywiście Brytyjczycy. A złożona w ostatni piątek oferta przejęcia irlandzkiego przewoźnika flagowego jest już trzecią z kolei — poinformował w ostatnią sobotę brytyjski kanał telewizyjny Sky News.
Dwie poprzednie zostały odrzucone. To, czy Irlandczycy będą zainteresowani rozmowami na ten temat, nawet nie samą sprzedażą dowiemy się już 26 stycznia.
Co takiego Aer Lingus ma, że Brytyjczycy są tak zdeterminowani, że są gotowi zapłacić za większościowy pakiet akcji nawet 1,3 mld euro czystą gotówką, czyli 2,5 euro za akcję? Jest to o 10 centów więcej, niż poprzednia oferta z 29 grudnia 2014. I o 15 centów w górę od kursu zamknięcia z dublińskiej giełdy w ostatni piątek.
Nie wchodzą tutajw grę dochodowe północnoatlantyckie połączenia Aer Lingusa, czy potencjał rozwojowy irlandzkiej linii. Bo chodzi przede wszystkim o działki czasowe startów i lądowań (sloty) na zatłoczonym londyńskim lotnisku Heathrow, skąd można otworzyć nowe połączenia w lotach dalekiego zasięgu. Bez nowych slotów takiej możliwości nie ma, bo port już wyczerpał możliwości rozwoju i trwa dyskusja, czy nowy pas do startów/lądowań zostanie zbudowany właśnie tutaj, czy też jednak na drugim londyńskim lotnisku — Gatwick. Na razie więc możliwości rozwoju Britisha są zablokowane. działki czasowe na Heathrow kosztują dzisiaj po 30 mln dol. za parę (start i lądowanie). Po tej cenie kupiły je American Airlines od upadłego na początku stycznia Cyprus Airways, który wyprzedawał się z najcenniejszych aktywów.
Gdyby jednak rzeczywiście miało dojść do tej transakcji, proces będzie dość skomplikowany, bo potrzebna będzie zgoda Ryanaira posiadającego 29,9 proc akcji Aer Lingusa oraz rządu w Dublinie (25,5 proc.), który także jest jego współwłaścicielem.