Linie lotnicze dążą do odzyskania kontroli nad sprzedażą swych biletów, zwłaszcza chcą zarabiać więcej na cząstkowych usługach i obciążać podróżnych odrębnie za bagaż, wybór miejsc, jedzenie i inne dodatki.
Lufthansa ogłosiła, że procent przychodów ze sprzedaży biletów stale malał w czasie, gdy jej koszty korzystania z globalnych systemów dystrybucji (GDS) — pozwalających biurom podróży rezerwować loty, hotele i wynajem samochodów — wynosiły ponad 100 mln euro rocznie. W tych kosztach znajdują się opłaty za usługi GDS, z których linie korzystają tylko częściowo, dlatego nowa dopłata w ramach „dystrybucji kosztów" w wysokości 16 euro będzie pobierana od każdego biletu wystawionego przez kanał rezerwacji używający GDS. Biura podróży będą mogły rezerwować bilety bez ponoszenia dopłaty korzystając z portalu Lufthansy www. LHGroup.agent.com.
- Podczas gdy inni partnerzy w zakresie usług i systemów w łańcuchu GDS odnotowują rosnące marże i zyski, zarobki naszej linii malały z czasem — oświadczył szef działu handlowego Lufthansy, Jens Bischof.
Niemiecki przewoźnik walczy z kosztami i chce zwiększyć zyski, aby mieć pieniądze na zakup nowych samolotów i podjąć walkę konkurencyjną z tanimi rywalami i liniami znad Zatoki. Oprócz zmiany polityki biletowej przygotowuje nowy cennik biletów tego lata: opłaty za klasę ekonomiczną będą mieć trzy kategorie light (lekka), classic (klasyczna) i flex (elastyczna) zależnie od tego, czy podróżny chce zapłacić tylko za bilet albo czy chce mieć także inne opcje.
Decyzja Lufthansy dotyczy także biletów na loty obsługiwane przez Austriana, Swissa i Brussels Airlines. Wywołała gniew światowego dostawcy zaawansowanych rozwiązań technologicznych dla branży turystycznej i lotniczej, Amadeusa IT z Madrytu. Hiszpanie, konkurujący z Sabre i Travelport, kontrolujący 42 proc. rynku stwierdzili, że decyzja Lufthansy ukarze podróżujących, bo wyższe koszty IT nałożone na agencje turystyczne mogą być przerzucone na klientów.