Sztandarowy projekt mający rozwinąć elektomobilność w Polsce – uruchomienie produkcji samochodu elektrycznego Izera – przypomina historię słynnej zardzewiałej stępki pod budowę promu w Szczecinie.
Planowane na drugą połowę 2022 r. rozpoczęcie budowy fabryki, z której miałoby wyjeżdżać co najmniej 100 tys. e-aut rocznie, jest nierealne. Choć i tak to termin o rok opóźniony w stosunku do pierwotnego.
Realizująca przedsięwzięcie państwowa spółka ElectroMobility Poland (EMP) do tej pory nie zdołała nawet przejąć gruntu pod fabrykę, choć w zeszłym roku Sejm uchwalił specustawę, by to ułatwić. Władze Jaworzna mają dopiero utworzyć dla zakładu Jaworznicki Obszar Gospodarczy. Jeszcze w lutym deklarowano, że niezbędna do jego powstania wymiana terenów z Lasami Państwowymi zajmie kilka tygodni. Teraz miasto przesuwa termin na koniec III kwartału. W efekcie EMP nabyłaby prawo do terenu dopiero w 2023 r.
Te opóźnienia to nic w porównaniu z problemami dotyczącymi uruchomienia produkcji. EMP wciąż nie dopięła najważniejszego: wyboru dostawcy platformy izery – głównego elementu, na którym budowane jest auto. Według spółki pandemiczne przerwanie łańcuchów dostaw skomplikowało założenia projektu. Jakie konkretnie, nie ujawnia.
Czytaj więcej
Im więcej czasu upłynie do realnego rozkręcenia projektu, tym bardziej zmaleją możliwości izery na osiągnięcie rynkowego sukcesu. Konkurencja dla nowej, nieznanej marki będzie zbyt duża.