Pnące się w górę ceny paliw, które już wkrótce mogą sięgnąć dotąd abstrakcyjnej bariery 10 zł za litr, sprawiają, że już teraz podróż samochodem dla coraz większej liczby zmotoryzowanych staje się nieopłacalna. Spadek popularności samochodu widać zresztą gołym okiem: ruch na drogach jest wyraźnie mniejszy, a kierowcy jeżdżą wolniej, oszczędzając paliwo. Na korkującym się odcinku jednej z najbardziej ruchliwych tras tranzytowych – budowanym fragmencie autostrady A1 pomiędzy Piotrkowem Trybunalskim a Kamieńskiem – zrobiło się teraz znacznie luźniej, niż było jeszcze dwa miesiące temu. Słabnie także ruch samochodów w miastach. Ale trudno się dziwić, bo za równowartość pełnego baku można w Warszawie jeździć komunikacją miejską przez kwartał.