Śledztwo dziennikarskie BBC wykazało, że pracujący w Europie Zachodniej dla Ikei oraz innych firm kierowcy z Europy Wschodniej mają fatalne warunki pracy. Przykładowo w Wielkiej Brytanii kierowcy zdradzili dziennikarzom, że dostają mniej niż 3 funty za godzinę podczas gdy minimalne wynagrodzenie godzinowe w Zjednoczonym Królestwie wynosi 7,2 funta (dla osoby powyżej 25 roku życia). Podobnie zaniżane są stawki dla kierowców w innych krajach Europy Zachodniej – rumuński kierowca zarabia, przykładowo, 477 euro za miesiąc pracy, podczas gdy duński może liczyć na wynagrodzenie rzędu 2200 euro.
Zaniżanie płac kierowców odbywa się pomimo faktu, że unijne przepisy nakazują teoretycznie, by kierowcy tymczasowo oddelegowani do pracy poza krajem macierzystym otrzymywali minimalną stawkę godzinową właściwą dla kraju, w którym pracują. Podobnie jak niemiecka stawka minimalna wzbudzają one protesty firm transportowych zatrudniających pracowników z Europy Wschodniej i są nagminnie omijane. Kierowcy bowiem zazwyczaj mają w umowach wskazywany, jako miejsce wykonywana pracy, kraj, w którym ma siedzibę firma transportowa.
O ile jednak można się spierać, czy ten przepis ma sens, to unijna regulacja nakazująca 45-godzinny tygodniowy odpoczynek poza ciężarówką już zdecydowanie sens ma. Tymczasem kierowcy otrzymują na tyle niskie diety za delegacje, że nie mogą sobie pozwolić na noclegi w hotelach. Rumuński kierowca zatrudniony przez słowacki oddział norweskiej firmy zdradził BBC, że dostaje 45 euro diety dziennie na pokrycie noclegów i wyżywienia. Wystarczy sprawdzić oferty hosteli, by stwierdzić, że kwota ta w większości miast nie pokryje kosztów i wybór jest prosty – albo jedzenie albo nocleg.
Jeszcze mniej zarabiają np. kierowcy z Mołdawii – 150 euro miesięcznie. Ale już na przykład Polacy zarabiają co najmniej tyle, co Rumuni, a nawet lepiej. Wszystkich kierowców łączy jednak to, że otrzymywane przez nich diety nie wystarczają na pokrycie noclegów i posiłków, więc śpią w kabinach ciężarówek i tam też się stołują. Oczywiście, wielu z nich, o czym nie wspomina BBC, upierając się dałoby radę pokryć z diet koszty bardzo taniego noclegu i taniego wyżywienia, ale przy niskich stawkach za pracę oszczędza diety, by móc mieć więcej pieniędzy dla rodziny. Taka też jest linia obrony firm transportowych wykonujących zlecenia dla Ikei i innych gigantów handlu detalicznego – najczęściej twierdzą one, że to kierowcy odpowiadają za to, jak sobie organizują pracę i wypoczynek.
Tego typu konkurencja nie podoba się brytyjskim przewoźnikom.