Efektem tego głosowania będzie zniknięcie połączeń lotniczych między paryskim lotniskiem Orly a Nantes, Lyonem i Bordeaux. Może się jednak zdarzyć, że przewoźnicy „śladowo” będą latać do tych miast, jeśli okaże się, że ich mieszkańcy zostali pozbawienia łatwych podróży długodystansowych z przesiadkami w Paryżu. Organizacja ekologów Obywatelska Konwencja Klimatyczna domagała się ostrzejszych restrykcji wobec transportu lotniczego i wydłużenia granicy 2,5 godzin do 4 godzin, co oznaczałoby w praktyce niemal całkowity zakaz lotów wewnętrznych we Francji. Teraz ekolodzy zapowiadają protesty.
Te ograniczenia dotyczą przede wszystkim Air France, które jeszcze w maju 2020 w zamian za pomoc publiczną musiały zrezygnować z części połączeń krajowych. Jednocześnie jednak narodowy przewoźnik nie oddaje pola konkurencji, bo miejsca zostawionego przez Air France nie będą mogły zająć linie niskokosztowe. Ograniczenia obejmują wszystkich przewoźników.
— Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie 2,5 godzin, ponieważ wydłużenie czasu podróży do 4 godzin pobawiłoby możliwości niektórych regionów, takich jak chociażby Masyw Centralny. To byłoby nieuczciwe wobec tych, którzy tam mieszkają — tłumaczył w parlamencie minister transportu Jean-Baptiste Djebbari. Ale i tak odezwały się głosy protestu, jak chociażby z południowego zachodu Francji, jak np. z Tuluzy, gdzie swoją siedzibę ma Airbus i wielu jego kooperantów.
Zamykanie krajowych połączeń lotniczych jest już stałą tendencją w europejskim lotnictwie. Lufthansa sprzedaje bilety na łączone podróże z Deutsche Bahn, w Austrii wprowadzono podwyższone taryfy na kierunkach krajowych, tak że liniom niskokosztowym nie opłaca się obsługa takich połączeń. W tym kierunku idą także planujący budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego w Polsce, dokąd z większości polskich miast będzie można dojechać koleją w czasie krótszym niż 2,5 godziny.