Objął pan kierowanie Grupą Lufthansy w trudnym czasie. W 2014 roku pana pracownicy strajkowali 10-krotnie. Czy był pan zaskoczony takim przyjęciem?
Zaskoczony? Nie! Jestem w Lufthansie od 20 lat. Przez 7 lat zarządzałem — przewozami pasażerskimi i cargo. A tempo przemian, niezbędne w Lufthansie jest takie samo, w jakim dzisiaj następują zmiany w całej branży. Jesteśmy największą grupą lotniczą na świecie z obrotami 30 mld euro. I nie mamy żadnych gwarancji, że tak będzie w przyszłości. Znam słabości tej firmy i pozwolę na przypieranie zarządu do muru, bo chce on wprowadzać niezbędne zmiany. Ale nikomu jednak nie nie życzę takiego startu, jaki sam miałem. Ale zmiany muszą być przeprowadzone szybko i nie ma powodu ukrywania czegokolwiek przed zespołem. Oni też nie oczekują, żeby szef opowiadał bajki, tylko chcą znać prawdę. I to właśnie robię przez ostatnie pół roku. Ta firma potrzebuje prawdy, nawet jeśli jest niemiła.
Lufthansa była do niedawna jednym z najważniejszych graczy w konsolidacji europejskiego lotnictwa. Teraz Alitalię przejął Etihad. Na sprzedaż jest TAP, SAS, LOT i nie widać, żeby pana linia była aktywna. Czy więc stawia pan na Germanwings i Eurowings, czy też po „posprzątaniu" Lufthasa wróci na rynek?
Nie mam planów takiej aktywności. Nasza grupa zrzesza 13 linii i staramy się do maksimum wykorzystać synergie i stworzyć nasz własny biznes model.
Lufthansa testuje dwa nowe lotniska w Polsce Bydgoszcz i Lublin. Jak długo zazwyczaj trwa podjęcie decyzji, czy takie połączenie będzie utrzymane?