W imprezie na lotnisku Changi, na 5 miesięcy przed salonem w lipcu w Farnborough pokazano ponad 60 samolotów cywilnych, dyspozycyjnych, wojskowych i eksperymentalnych, najwięcej w historii tego salonu. Zakupy czy zamówienia nie równają się poziomem z Le Bourget czy Farnborough, ale gospodarcze znaczenie ten imprezy jest ogromne dla lotnictwa cywilnego i przemysłu zbrojeniowego Azji-Pacyfiku. W 2014 r. wartość zamówień i transakcji wynosiła ponad 32 mld dolarów, o 3 proc. więcej niż 2 lata wcześniej, w tym roku spodziewano się mniej z powodu krążących pogłosek o nadchodzącym spowolnieniu w branży lotniczej.
- Niektórzy mówią, że znajdujemy się w środku bańki spekulacyjnej — stwierdził szef pionu sprzedaży w Airbusie, John Leahy. — W rzeczywistości moim jedynym powodem do zmartwienia jest, że nie będę w stanie dostarczyć samolotów zamówionych przez naszych klientów.
Airbus i Boeing mają istotnie pękate portfele zamówień i mimo gorszej sprzedaży w ubiegłym roku zachowują optymizm, bo czeka ich dostawa dużej liczby samolotów — stwierdził Leahy. Prezes Boeinga David Muilenburg też zgadza się, że obawy o nadciągającym kryzysie są bezpodstawne. Powiedział, że popyt na samoloty będzie rosnąć szybciej od wzrostu gospodarczego, bo dochody i urbanizacja w Azji będą nadal postępować.
Azja światowym ośrodkiem lotnictwa
Szef działu handlowego i strategii Embraera, John Slattery potwierdził to stwierdzając, że popyt na nowe samoloty regionalne w Azji-Pacyfiku zwiększy się do 2020 r. do 6350 sztuk. Większość tego wzrostu przypadnie na Chiny, gdzie rozwój miast i zwiększanie się klasy średniej będzie wymagać większej infrastruktury lotniczej.
Do 2025 r. powstanie w Chanach 200 mega-miast — stwierdził podczas Asia Business Forum dyrektor generalny ośrodka naprawczo-serwisowego Ameco Beijing, Andreas Meisel. — Każde z nich będzie potrzebować połączeń lotniczych i kolejowych, a te potrzeby muszą być właściwie uwzględnione przez producentów samolotów i rząd Chin.