Maszyna wystartowała z Mendozy (Argentyna), przeleciała 30 minut do podnóża góry, rozpoczęła wznoszenie i po 15 minutach dotknęła płozami szczytu. Załoga śmigłowca składała się z Alexandra Neuhausa, pilota doświadczalnego Airbus Helicopters i Antoine van Genta, inżyniera od próbnych lotów.
Pilot przyznał, że było to bardzo trudne zadanie ze względu na warunki atmosferyczne i trwający sezon zimowy: na szczycie było minus 22 stopnie Celsjusza. — Musieliśmy być skoncentrowani z powodu silnych wiatrów, sięgających w porywach do 30 węzłów i małej gęstości powietrza. Następnie przelecieliśmy nad szczytem i nadal mieliśmy rezerwy mocy, które pozwoliłyby nam zabrać na pokład dwie dodatkowe osoby — powiedział później dziennikarzom. Pracownicy z działu prasowego Airbusa wyjaśnili, że zgodnie z przepisami załoga śmigłowca miała butle z 415 litrami sprężonego powietrza, co jest wymagane w lotach powyżej 11 tys. stóp (3350 m). Sam śmigłowiec był zwykłym prototypem, bez specjalnego przygotowania do takiego lotu.