Przewoźnicy mają prawo odmówić wejścia na pokład pijanemu, pasażerowi zachowującemu się po chamsku, bądź osobie, która zakłóciła spokój w samolocie w przeszłości i znalazła się na czarnej liście trudnych klientów.
Dotychczas, mimo że ICAO (Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego — należy do niej m.in. polski ULC) pozwalała odmówić zabrania takich pasażerów, Rosjanie przymykali oko na burdy na pokładzie i np. nie lądowali w najbliższym porcie, żeby się ich pozbyć, bo nie było przepisów, które nakazywałyby zwrócenie przewoźnikowi kosztów takiej operacji.
Witalij Sawieljew, prezes największego przewoźnika rosyjskiego, Aerofłotu, miał już jednak dosyć, zwłaszcza strat związanych z wymuszonym lądowaniem i wysadzaniem niesfornych pasażerów. Na spotkaniu z Władimirem Putinem zwrócił się do prezydenta o pozwolenie na ostrzejsze traktowanie awanturników.
Dotychczas jedyne, co linia mogła zrobić, to dopisać kolejnego chama bądź pijaka do listy niepożądanych pasażerów. Kiedy jednak lista zaczęła liczyć prawie cztery tysiące nazwisk, a fakt, że jakiś pasażer notorycznie zakłócał przebieg lotu nie upoważniał linii do odmówienia mu zabrania na pokład, Sawieljew powiedział "dosyć".
Teraz szef Aerofłotu chce również podwyższenia kar dla niesfornych pasażerów z obecnych niespełna 100 do prawie 8 tysięcy dolarów (500 tys. rubli). Domaga się również, aby załoga miała prawo zakładać takiemu pasażerowi plastykowych kajdanek i unieruchomienia go, w razie potrzeby, specjalnymi pasami. Dodatkowo prezes Aerofłotu chce, żeby wszystkim z czarnej listy można było odmówić podróży.