Podświadomie żyje romantycznymi, nieokreślonymi mrzonkami, prostolinijna, naiwna mimo wieku, mieszczka. Jej marzenia grzeszą tanim sentymentalizmem jak z pamiętnika grzecznej panny nie z tej epoki.
Nadmiar wolnego czasu zapełnia biegając po lekarzach ze swymi urojonymi schorzeniami. Przyjaciółki polecają jej Chińczyka, dra Yanga, mistrza akupunktury i wschodniej medycyny. Ten szybko odkrywa, że przyczyną jej urojonych dolegliwości jest brak kochanka. Zapisuje więc stosowne mikstury. I natychmiast pojawia się pewien saksofonista (Joe Mantegna).
Gdy zaczynają działać specyfiki dra Yanga, liryczna komedia przeradza się w baśń. Alicja staje się niewidzialna, może wreszcie poznać prawdziwe oblicze małżonka i szczerość przyjaciółek. Uświadamia sobie, że życie, jakie dotąd prowadziła, to tylko zbiór przypadków.
Nigdy sama o niczym nie zdecydowała. Gdy w kinie zobaczy film o Matce Teresie z Kalkuty, zrozumie, że jej powołaniem jest opieka nad dziećmi. Allen dokonuje kolejnej wolty – komedia i baśń zmieniają się w film całkiem serio.
Środa | Alicja