Kilka dni temu skończyła 28 lat, a dorobek zawodowy ma naprawdę imponujący. Grała w kasowych przebojach, jak sequel horroru „Teksańska masakra piłą mechaniczną” (2003) czy trzecia część sagi o łowcach wampirów „Blade: Mroczna Trójca” (2004). Wystąpiła w paru komediach romantycznych, ostatnio – w „Walentynkach” (2010), jednak największy sentyment ma do swoich ról kostiumowych: w „Iluzjoniście” (2006) i „Wojnie domowej” (2008).
Do obsady „Iluzjonisty” – rozgrywającej się w scenerii XIX-wiecznego Wiednia opowieści o miłości, magii i mezaliansie – Jessica trafiła dosłownie na kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć w... czeskiej Pradze. Aktorka oczarowała reżysera Neila Burgera, zjawiając się na przesłuchaniu w pięknej, kremowej sukni z epoki. Pod wrażeniem był też jej filmowy partner – aktor Edward Norton, tytułowy iluzjonista i mężczyzna, dla którego grana przez Biel księżna Sophie gotowa jest poświęcić tytuły i wystawne życie.
– To była dla mnie nowa sytuacja i wyzwanie, bo wcześniej grałam wyłącznie współczesne dziewczyny – mówi aktorka. – Sophie jest arystokratką wychowaną w środowisku, w którym rządzą konwenanse, ale bardzo różni się od innych kobiet z tamtego okresu. Chce iść za głosem serca, nie boi się podjąć ryzyka. Nie wystarczy jej bycie księżną i czyjąś żoną. Pragnie być kochana, chce zrobić coś ze swoim życiem. Pod tym względem jesteśmy do siebie podobne.
Po „Iluzjoniście” aktorka narzekała odrobinę na ciasne gorsety, za to w „Wojnie domowej” kostiumy z lat 20. XX wieku po prostu ją urzekły. – Opinające ciało jedwabne suknie są takie kobiece. W takim stroju wygląda się rewelacyjnie. I wcale nie trzeba mieć figury anorektyczki – dodaje gwiazda, znana z zamiłowania do ćwiczeń i treningów.
W „Wojnie domowej” Biel zagrała zafascynowaną wyścigami automobilowymi Amerykankę. Romans z młodym angielskim arystokratą kończy się się ślubem, ale niezadowolona z takiego obrotu spraw teściowa (w tej roli Kristin Scott Thomas) za wszelką cenę będzie chciała pozbyć się synowej.