Przepych, luksus, ekstrawagancja. Tak najkrócej można scharakteryzować pokazy Marca Jacobsa (na zdjęciu), Amerykanina, który w świecie mody uważany jest za jeden z największych talentów. Od 11 lat Jacobs pracuje dla słynnej francuskiej marki Louis Vuitton, znanej z luksusowych torebek i obecnej na rynku od ponad 100 lat.
Pojawienie się Jacobsa było jak zastrzyk nowej krwi – odmłodzony został wizerunek firmy i... podwoiły się jej dochody. Bo moda to przede wszystkim biznes. Ale nie wystarczy być zdolnym projektantem, żeby sprzedawać torebki za 30 tysięcy dolarów sztuka. Do tego trzeba geniusza. Takiego jak Marc Jacobs.
Ekipa filmowa towarzyszy projektantowi podczas pracy nad nową kolekcją torebek dla Vuittona i strojów własnej marki. Pomysły rodzą się zwykle na spotkaniach z zespołem i pod „ścianą inspiracji”, na której wiszą fragmenty tkanin, skóry, fotografie, motywy podpatrzone na ulicy. Wymyślając kreacje, Jacobs pracuje z żywym manekinem – modelką, na której upinane są projekty.
Nowych wzorów filmować nie wolno, ale Loicowi Prigentowi i tak udało się więcej niż komukolwiek innemu. Projektanci strzegą swoich tajemnic. Dzięki protekcji jednej z najbliższych współpracowniczek francuska ekipa mogła wejść właściwie wszędzie: za kulisy pokazów, do pomieszczeń biurowych, nawet do pracowni, gdzie powstają torebki. Tu wszystko robione jest ręcznie, z ogromną starannością i precyzją. Jeśli model się spodoba, powstanie najwyżej 20 egzemplarzy. – Czy to jest tak paskudne, że aż piękne, czy tylko paskudne? – zastanawia się głośno Jacobs, oglądając jeden z nowych projektów.
Hmmm. Bez obaw – to on dyktuje warunki, on ustala, co jest ładne i modne. Rola guru bardzo mu odpowiada. Lubi być w centrum uwagi, kocha pochwały.Większość czasu Marc Jacobs spędza w samolotach – między centralą w Paryżu, Tokio, gdzie butiki Vuittona mają największe obroty, i Nowym Jorkiem, gdzie ma własną firmę projektującą ubrania. Jeśli nie jest w podróży, znaleźć go można w galeriach sztuki albo na aukcjach, które odwiedza w poszukiwaniu inspiracji. Sam nie uważa się za artystę – ma kompleks rzemieślnika. Tym chętniej szuka towarzystwa artystów. Niektórych, np. Takashiego Murakamiego, udało mu się nawet namówić do współpracy.