[link=http://www.rp.pl/temat/361952.html]Zobacz punktację naszych recenzentów [/link]
Ubiegłoroczna ceremonia wręczenia nagród zakończyła się werdyktem, który podzielił środowisko filmowe. Zdecydowanym faworytem dziennikarzy były „33 sceny z życia” Małgorzaty Szumowskiej, wstrząsający dramat o śmierci, która niszczy poukładany, bezpieczny świat młodej kobiety.
Chociaż film zdobył laur za reżyserię, jury przyznało Grand Prix „Małej Moskwie” Waldemara Krzystka – klasycznemu melodramatowi o romansie polskiego oficera i młodej Rosjanki. Po tej decyzji pisano m.in., że w Gdyni potrzebna jest zmiana formuły, dzięki której kino popularne nie triumfowałoby kosztem artystycznego.
Choć w tym roku rewolucji w programie festiwalu zabrakło, skandalu nie należy się spodziewać. Przewodniczący jury, reżyser Krzysztof Krauze, zapowiedział bowiem, że przy wyborze zwycięzcy będzie się wraz z kolegami kierować prostą i czytelną zasadą – wygra najlepszy film.
W praktyce wybór będzie jednak piekielnie trudny. Od dawna o Złote Lwy nie rywalizowały aż 24 tytuły. 11 spośród nich to debiuty. Z roku na rok powstaje coraz więcej filmów, a polskie kino wyraźnie młodnieje. Czy werdykt jurorów będzie odzwierciedlał tę pokoleniową zmianę?