Status gwiazdy Liam Neeson zyskał dopiero po czterdziestce. Na początku 2009 roku cały świat był głęboko poruszony nagłą śmiercią jego żony Natashy Richardson po wypadku na nartach.
Wysoki, dobrze zbudowany, ze złamanym nosem – pamiątką po stoczonych w młodości walkach bokserskich. Tylko to łagodne spojrzenie zupełnie nie pasuje do wizerunku twardziela. Liam Neeson, obecnie już 57-latek, ma w dorobku ponad 70 ról filmowych i telewizyjnych, równie dużo teatralnych. Swojego charakterystycznego głosu chętnie i często użycza też do dubbingu.
Może być stawiany za wzór pracowitości, ale i wszechstronności. Bywał obsadzany – zgodnie z warunkami fizycznymi – jako czarny charakter, jednak największą popularność przyniosły mu filmy, w których wcielał się w postaci historyczne. Szkockiego rozbójnika i bohatera Roba Roya, niemieckiego przemysłowca Oscara Schindlera, który w czasie II wojny ratował Żydów, Alfreda Kinseya – autora przełomowego raportu o życiu seksualnym Amerykanów, wreszcie Michaela Collinsa – irlandzkiego przywódcy, założyciela IRA, zabitego przez radykałów przeciwnych negocjacjom z Anglią. Ta ostatnia rola dała Neesonowi, który jest stuprocentowym, bardzo dumnym ze swoich korzeni Irlandczykiem, szansę zmierzenia się z trudną historią własnego kraju.
Urodził się 7 czerwca 1952 roku w małym miasteczku Ballymena, niedaleko Belfastu. Rodzice pracowali w szkolnej stołówce. Byli katolikami, ale szykany ze strony protestanckich sąsiadów zdarzały się rzadko. Liam, a właściwie William John – rodzynek w gronie czterech sióstr – był grzecznym dzieckiem. Unikał bójek, był pilnym uczniem i miłośnikiem książek. Jako 9-latek w przykościelnym klubie zaczął trenować boks. Był naprawdę dobry, zdobył nawet mistrzostwo Irlandii Północnej juniorów w wadze ciężkiej. Miał 17 lat, gdy po zaliczeniu na ringu potężnego ciosu na pewien czas stracił świadomość. – Nie rozumiałem, co mówią do mnie ludzie – wspominał potem. To doświadczenie tak go przeraziło, że rzucił boks.
Postanowił poświęcić się innej pasji: teatrowi. Zaczął grać już w szkole, był też stałym bywalcem miejscowego kina. Zdarzało się, że ciągu tygodnia obejrzał 14 nowych filmów. Z amatorskimi zespołami teatralnymi jeździł po Irlandii i zbierał nagrody na festiwalach. Niecały rok studiował na uniwersytecie w Belfaście, dość szybko zakończyła się też jego przygoda w studium nauczycielskim.