Bohaterem tej bajki jest czarny charakter, ale „Jak ukraść Księżyc" pozostaje sympatycznym kinem familijnym.
Gru to złoczyńca zuchwały niczym Fantomas i lubujący się w gadżetach jak James Bond. Jak przystało na najczarniejszy z czarnych charakterów marzy tylko o jednym – zostać najsławniejszym przestępcą świata. Tyle że konkurencja jest ostra, a Gru brakuje olśniewających trofeów. Co prawda ukradł reklamę świetlną z nowojorskiego Times Square, Statuę Wolności i wieżę Eiffla. Ale dwie ostatnie były jedynie kopiami z Las Vegas. Na dodatek przyćmił go młodszy konkurent, który przywłaszczył sobie jedną z egipskich piramid. Gru postanawia się spektakularnie odegrać i ukraść... Księżyc. Potrzebuje tylko rakiety, a także urządzenia o nazwie zmniejszacz, które jest w posiadaniu rywala. Gru adoptuje więc z sierocińca trzy urocze sierotki. Chce wykorzystać dziewczynki do wykradzenia zmniejszacza, ale jak to w bajkach bywa sympatyczne sierotki zmiękczą jego serce.
Gru jest w gruncie rzeczy poczciwy. Tyle że zachowuje się jak duże dziecko, któremu zrzędliwa mama nie okazała w dzieciństwie ciepła i miłości. Dlatego wszystkim robi na złość.
Humor filmu bywa absurdalny, co zapewne docenią dorośli. Z myślą o dzieciach powstały natomiast Minionki. To przezabawni, żółciutcy pomocnicy Gru. Ich upilnowanie graniczy z cudem.
„Pomysł nakręcenia filmu animowanego, w którym głównym bohaterem jest czarny charakter, wydawał nam się ciekawy, a jednocześnie stanowiący spore wyzwanie" – mówi jeden z animatorów filmu. Warto też dodać, że koncept był ryzykowny. Zgodnie z tradycją w bajkach powinny triumfować księżniczki lub szlachetni rycerze. Gru jest ich całkowitym zaprzeczeniem. Za to, że mimo to został bohaterem kina familijnego powinien być wdzięczny pewnemu ogrowi z bagien, który zmienił reguły gatunku.