Młoda reżyserka (studentka krakowskiej PWST) zamiast zmieniać realia dramatu wykonała prosty i niezwykle skuteczny zabieg. Z tekstu Wyspiańskiego zostawiła to, co w nim najciekawsze i zaskakująco brutalne – mechanizm wykluczenia i niszczenia jednostki, która zaszczuta i osamotniona popełnia samobójstwo.
„Społeczność przedstawiona przez Wyspiańskiego – mówi reżyserka – jest jak zgraja psów: wściekłych, agresywnych, walczących o swoje, skrzywdzonych, wykluczonych, błąkających się. Każda z przedstawionych postaci niesie ze sobą indywidualny dramat, ale tak naprawdę całość składa się na jakieś niewiarygodne błoto”.
Rzeczywistość opisaną w „Klątwie” Wysocka pokazuje z perspektywy Młodej, będącej w przedstawieniu narratorem, który prowadzi widza przez nieuporządkowaną strukturę tego pełnego nieskrępowanej improwizacji przedstawienia.
Reżyserka od samego początku wciąga widza w grę. Pokazując fragmenty rzeczywistości, zmusza go do wytężenia uwagi i samodzielnego dokonania rekonstrukcji wydarzeń, które na scenie zostają tylko zarysowane. Wysocka nie zmienia tekstu Wyspiańskiego, pozwala jednak aktorom mówić go niedbale, z nonszalancją, bawić się trudnymi zbitkami i niezrozumiałym często językiem.
W efekcie archaiczne regionalizmy zaczynają brzmieć w ich ustach jak niezidentyfikowany slang, a opowiedziana bez emocji historia dzieciobójczyni staje się wiarygodna. Bezkompromisowość w poszukiwaniu zgrzytów i pęknięć w strukturze dramatu sprawia, że przedstawienie Wysockiej to przede wszystkim inspirujące doświadczenie tekstu, który pocięty i pokawałkowany zyskuje nową sceniczną jakość.