Krzysztof Skonieczny od zawsze był niespokojnym i upartym duchem. Pochodzi z Wrocławia. Działał w amatorskiej grupie teatralnej Gnat, która przygotowała „Shopping & Fucking” Marka Ravenhilla. W Młodzieżowym Domu Kultury, w którym zajęcia prowadziła Joanna Dobrzańska, spotkał się m.in. z Dominiką Kluźniak i Anną Ilczuk. Wtedy teatralnego bakcyla złapał na dobre.
Skonieczny chciał zdawać na Wydział Aktorski, ale miał zbyt poważną wadę wymowy. Uparcie więc pracował nad dykcją u logopedy. Do egzaminów w Warszawie i Krakowie podszedł dopiero dwa lata po maturze. Dostał się na obie uczelnie, jego wybór padł jednak na Warszawę.
– Myślałem, że tutaj znajdę ludzi, którzy będą chcieli tak jak ja zanurzyć się w materii teatru i tworzyć – wspomina. – Chciałem pracy kreatywnej, zgłębiającej dany problem wręcz laboratoryjnie.
Ludzi, którzy robią teatr bezinteresownie i z pasją, znalazł jednak poza akademią.
– Zacząłem działać w głębokim offie – śmieje się – z Piotrem Głowackim, Magdaleną Popławską, Romą Gąsiorowską czy Dorotą Masłowską.