Operowy thriller Jarzyny

Sukces „Gracza”. Polski reżyser udowodnił, że można zrobić bardzo dobre przedstawienie, nie szokując pomysłami

Publikacja: 24.01.2009 00:14

Spektakl Grzegorza Jarzyny jest przykładem rzadko dziś spotykanej w operze zbiorowej pracy teatralne

Spektakl Grzegorza Jarzyny jest przykładem rzadko dziś spotykanej w operze zbiorowej pracy teatralnej. Na zdjęciu Łotyszka Kristine Opolais (Polina) i Ukrainiec Misza Didyk (Aleksy)

Foto: Rzeczpospolita

Po operowym debiucie Grzegorza Jarzyny sprzed trzech lat, kiedy w Poznaniu zagłuszył muzykę Mozarta rubasznymi dowcipami, można było oczekiwać, że i w Lyonie da dowód swej nieokiełznanej inwencji.

Tymczasem zaskoczył wszystkich, także krytyków i dyrektorów ze świata, którzy przyjechali na spektakl cenionego w Europie polskiego artysty. On zaś, wystawiwszy „Gracza” Sergiusza Prokofiewa, pokazał, na czym polega wnikliwa reżyseria.

W teatrze operowym reżyser jest dziś niemal bogiem, może robić wszystko, nie licząc się ze zdaniem dyrygenta ani śpiewaków. Grzegorz Jarzyna zachował się inaczej: nie eksponował siebie. Wszystko natomiast, o czym opowiada, wypływa z muzyki Prokofiewa.

Ona jest najważniejsza – pełna niespokojnych rytmów, gwałtownych napięć, efektownych rozwiązań, a przede wszystkim wspaniale interpretowana przez japońskiego dyrygenta Kazushi Ono. „Gracz”, w którym kompozytor wykorzystał powieść Dostojewskiego, nie jest wdzięcznym obiektem dla teatru. Przez ponad godzinę bohaterowie jedynie mówią o sobie, dopiero potem akcja nabiera przyspiesza.

Jarzyna dodaje do ich długich muzycznych monologów własne obrazy pozwalające dokładniej scharakteryzować postaci lub wyjaśnić związki między nimi. A przede wszystkim, wykorzystawszy dzieło powstałe 90 lat temu, przedstawia współczesny świat.

Dostojewski opisał w „Graczu”, jak sam ulegał hazardowemu nałogowi. Dla Jarzyny niemiecki kurort, w którym pisarz przy ruletce spotykał ludzi z całej Europy, jest symbolem naszej rzeczywistości. Tak jak bohaterowie Dostojewskiego stajemy do gry, mając w kieszeni na ogół pożyczone pieniądze. Liczymy, że dzięki nim wreszcie będziemy bogaci. Nasze życie na kredyt jest nieustanną grą w ruletkę. W kasynie rzadko kto jednak zgarnia całą pulę, zdecydowana większość z nas też musi leczyć rany po przegranej. A nawet jeśli ktoś, jak Aleksy, rozbije bank, i tak nie osiągnie szczęścia. Zgubił bowiem po drodze coś istotnego – miłość Poliny.

On jeden wszakże zachował odrobinę wiary w inne wartości. Pozostałe postaci „Gracza” marzą o jednym – by nie skończyć gry za wcześnie. Jarzyna zatem – bardziej dochowując wierności powieści Dostojewskiego niż operze Prokofiewa – traktuje Aleksego z sympatią. Dlatego też jego końcowa klęska jest tak przejmująca.

W tym przedstawieniu napięcie narasta niczym w thrillerze. Reżyser stopniowo przyspiesza tempo aż do momentu, gdy Aleksy pojawia się przy ruletce. Muzyka gna już jak oszalała, scenę zapełnia tłum nerwowo kręcących się postaci. Po kulminacji nadchodzi zaś obowiązkowe finałowe wyciszenie: opuszczony Aleksy nie ma sił, by zebrać z podłogi pieniądze, którymi wzgardziła Polina.

Ten spektakl jest też przykładem rzadko dziś spotykanej w operze zbiorowej pracy teatralnej. Zwłaszcza rewelacyjni są Łotyszka Kristine Opolais (Polina) i Ukrainiec Misza Didyk (Aleksy). Już pierwsza ich rozmowa przy restauracyjnym stoliku kipi podskórnymi emocjami, finałowe rozstanie jest wręcz histeryczne. Ale on przestaje wreszcie udawać cynika, ona już nie tłumi swych uczuć.

Cała obsada „Gracza” jest wyrównana od postaci pierwszego planu (Generał Aleksandra Teligi i Babuleńka Marianny Tarasowej) aż po epizody, by wspomnieć księcia Nilskiego jako współczesnego playboya (Wasilij Jefimow).

Po takim przedstawieniu łatwo zrozumieć, dlaczego Opera w Lyonie ma wysoką markę w Europie.

Po operowym debiucie Grzegorza Jarzyny sprzed trzech lat, kiedy w Poznaniu zagłuszył muzykę Mozarta rubasznymi dowcipami, można było oczekiwać, że i w Lyonie da dowód swej nieokiełznanej inwencji.

Tymczasem zaskoczył wszystkich, także krytyków i dyrektorów ze świata, którzy przyjechali na spektakl cenionego w Europie polskiego artysty. On zaś, wystawiwszy „Gracza” Sergiusza Prokofiewa, pokazał, na czym polega wnikliwa reżyseria.

Pozostało 87% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły