Jak mówi, nad przedstawieniem „Wyspy" zastanawiała się i pracowała od trzech lat. Książkę Michela Houellebecqa „Możliwość wyspy", będącą jedną z pierwszych inspiracji, podsunął jej Piotr Gruszczyński, dramaturg Nowego Teatru. To historia życia Daniela, komika bawiącego ludzi skeczami wykorzystującymi ich najniższe instynkty, wulgarnymi i z założenia niepoprawnymi politycznie.
Opowieść Daniela rozgrywającą się we współczesności komentują po latach klony stworzone na podstawie jego kodu genetycznego. Neoludzie są pozbawieni emocji i pożądania. Żyją w odosobnieniach, komunikując się z innymi neoludźmi za pośrednictwem sieci komputerowej.
– Zainteresował mnie temat ludzi połączonych ze sobą wirtualną siecią, a jednocześnie rozpaczliwie osamotnionych – mówi Renate Jett. – Mam wrażenie, że coraz bardziej zbliżamy się do wzoru takiego społeczeństwa. W epilogu książki Houellebecqa klon Daniela porzuca swoje schronienie i wyrusza w głąb zdewastowanego świata. To zniszczenie jest dla mnie w rzeczywistości obrazem jego i naszego wnętrza. Ruszając w nieznany i niebezpieczny świat, próbuje w samym sobie odnaleźć jakąkolwiek wartość.
Książka Houellebecqa jest tylko jednym wątkiem spektaklu. Jett, pracując już nad projektem, zainteresowała się „Dziennikami" Wacława Niżyńskiego będącymi zapisem pogłębiającej się choroby psychicznej genialnego tancerza. Uważający się za boga Niżyński stał się kolejnym bohaterem spektaklu.
Najbardziej enigmatycznie zapowiada się trzeci element składowy „Wysp" – dyskurs prowadzony przez Bartłomieja Topę, próbujący określić kwestię zależności człowieka od Boga.