studio. W centralnym miejscu umieszczono stolik i fotele dla trojga jurorów oraz niewielką estradę, na której będą popisywać się kandydaci do udziału w kolejnym talent show.
Spektakl „Progressive — eliminacje" chwyta temat gorący i aktualny. Widzom, którzy przyjdą do Romy, pragnie pokazać kulisy widowisk, które w telewizyjnych programach biją rekordy oglądalności, napędzając reklamodawców. To wszakże, co oglądamy w Romie, jest jednocześnie próbą połączenia wody z ogniem: kabaretowego żartu z liryczną zadumą.
Mamy więc inteligentną parodię rozmaitych popisów elokwencji jurorów, dla których udział w talent show stanowi okazję do autokreacji. Teksty, jakie dla nich napisała Dorota Czupkiewicz-Kassjanowicz, są wartkie, jakby żywcem wzięte z telewizyjnych programów, a jednocześnie doprowadzone do absurdu. I jest młoda dziewczyna (Aleksandra Długosz), która śpiewając liryczne piosenki Jerzego Satanowskiego pragnie opowiedzieć coś o sobie, zwierzyć się z intymnych przeżyć, podzielić życiowymi wątpliwościami.
Efekt jest łatwy do przewidzenia. W „Progressive", jak w każdym talent show, liczy się wyłącznie ostra jazda, słowne przepychanki, pozorowane kłótnie, wymyślone konflikty. Być może niektórym widzom, którzy przyjdą do Romy, spektakl ukaże prawdziwą stronę współczesnej telewizyjnej rozrywki, w gruncie rzeczy przekazuje jednak prawdy dobrze znane.
Zgodnie z regułami takiego show w „Progressive — eliminacje" jurorzy są ciekawsi od uczestniczki. Aleksandra Długosz ma wdzięk i niezły głos, ale trzeba wielkich umiejętności, by w muzycznych „snujkach" jakie komponuje Jerzy Satanowski do tekstów o różnej, niestety, wartości, umieć ukazać bogactwo odcieni.