Sofoklesowi nie śniło się, że rzecz o sporze elit władzy, dotyczącym uroczystego pochówku, tragedia o tym, kto jest patriotą, a kto zdrajcą, zyska 2500 lat po premierze polski kontekst.
Marcin Liber odnosi się do zachowań Polaków po katastrofie smoleńskiej. Pomysł jest ciekawy, łódzki spektakl dotyka bowiem istoty tragedii. Nawet ci, którzy nie chcą być jej bohaterami, tak jak Antygona Agnieszki Kwietniewskiej w podpalonej sukni ślubnej, zmuszeni są przez los do zagrania tragicznej roli. Dla Libera aspekt gry jest najważniejszy w znaczeniu medialnym.
Sceny żałobnych uroczystości z cynową trumną są transmitowane przez kamery bezpośrednio na telebimy. Stąd szydercze chwyty zastosowane przez reżysera, przekazującego chwile histerii w krótkich telewizyjnych spotach – na pokaz. Tyle mocne, co niesmaczne są sekwencje z żałobnikami wskakującymi na trumnę. Niebanalny jest pomysł pokazania żałoby od strony kultu śmierci, zakorzenionego w polskiej tradycji, ale i we współczesnej popkulturze.
Śmierć w obu wymiarach sprzedaje się świetnie. Podkreśla to obecność w spektaklu Patryka Zwolińskiego z metalowego zespołu Blindead – wytatuowanego, w czarnej czapce i butach bundeswerkach. Niczym bestia skanduje słowa żałoby, wciągając do gry męski chór.