Jan Peszek w barokowej peruce i wykwintnym kardynalskim kostiumie jako Altaramino jedzie współczesną rikszą przez nowohuckie osiedle, krzywiąc się na widok socrealistycznych bloków i zatykając nos jedwabną chusteczką.
W tej scenie w Łaźni Nowej zbiegają się wszystkie wątki najnowszego spektaklu Bartosza Szydłowskiego. Mamy motyw słynnego filmu „Misja" Rolanda Joffe'a o jezuitach w Ameryce Łacińskiej z udziałem Roberta De Niro i Jeremy Ironsa z muzyką Ennio Morricone. Jest tu też problem religijności i kapitalizmu we współczesnej Polsce, a także spotkanie gwiazd polskiego teatru z amatorami związanymi z nowohucką Łaźnią Nową.
Najbardziej drapieżne są wątki misji prowadzonej w amazońskiej puszczy przez jezuitów razem z Indianami. Spełnia ona ideał chrześcijańskiej sprawiedliwości, a mimo to skazana jest na zagładę.
Nie trzeba było wielu zabiegów, by amatorzy z Nowej Huty nadali amazońskim Indianom rys mieszkańców robotniczej dzielnicy. W czasie solidarnościowego przełomu mieli prawo liczyć na godziwe życie w swojej małej ojczyźnie, wywalczonej z pomocą katolickich księży. Dziś mówią o tym, że ich marzenia legły w gruzach, bo polscy kapitaliści okazali się bezwzględni, a wielu duchownych troszczy się głównie o siebie.
Mogą więc liczyć jedynie na teatr. Tylko tu można wykrzyczeć skargi na ZUS i cynicznych lekarzy. Poznajemy historię odebrania komunalnego mieszkania i zniszczenia dorobku życia. Chwilę ulgi przynoszą sceny zbiorowego śpiewu przywracającego poczucie harmonii.