Reklama
Rozwiń
Reklama

Kronos Krzysztofa Garbaczewskiego we Wocławiu

Wrocławski „Kronos" Krzysztofa Garbaczewskiego to eksperyment, który ma swoje świetne momenty - pisze Jacek Cieślak.

Publikacja: 16.12.2013 18:03

"Kronos" Gombrowicza na deskach Teatru Polskiego w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego

"Kronos" Gombrowicza na deskach Teatru Polskiego w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego

Foto: materiały prasowe

Rozmowa z Krzysztofem Garbaczewskim

„Co to k... jest?! Czy oni nie potrafią normalnie niczego wystawić? Ja się pod tym nie mam zamiaru podpisać!" – oburza się przed finałem eksperymentalnego spektaklu aktor Adam Szczyszczaj. Jest to ironiczne potraktowanie konserwatywnych poglądów na nowy teatr, ale i atak wyprzedzający nieprzychylne głosy. Na premierze wziął je serio Bogusław Litwiniec, były szef nowatorskiego kiedyś Kalambura. Zaapelował o ratunek dla teatru. Spóźnił się. Wcześniej Ewa Skibińska sparodiowała rejtańskie gesty na pokaz i słynny już okrzyk „Hańba", którym przerwano „Do Damaszku" Klaty.

Zobacz na Empik.rp.pl

Sekretnemu dziennikowi Gombrowicza, ujawniającemu m.in. pikantne szczegóły z życia seksualnego, Garbaczewski jest wierny w przewrotny sposób. Treść książki w skrócie podaje na pasku wyświetlanym na żelaznej kurtynie sceny. Generalnie jednak stworzył z aktorami nowe historie, które są ich własnym „Kronosem". Wstrząsająco wypada monolog Adama Cywki o demonach i rozwodach, pointowany często ostrym „pomijam". Przekonanie, że było strasznie, jest ważniejsze od ekshibicjonistycznych wyznań.

Nie brakuje ich zwłaszcza w monologu nimfetki granej przez Sylwię Boroń. Delektuje się licznymi zdradami i odbijaniem zajętych już facetów. Wyznaje to, markując stosunek seksualny transmitowany ze sceny na zasłaniającą ją żelazną kurtynę.

Reklama
Reklama

Na premierze reżyser miał pecha, bo wysiadł projektor, a widzowie nie zorientowali się, że spektakl został pozbawiony istotnego elementu wideo. Raczej wbrew sobie udowodnił wyższość teatru żywego planu nad instalacjami. Pomógł Garbaczewskiemu fakt, że przedłużające się rozpoczęcie premiery „Kronosa" ilustrowane było napisem „Spektakl odwołany". Gra z formą zacierała wpadki, ale też dezorientowała widzów.

Monologi aktorów i otwarta forma spięta jest klamrą groteskowych scen z laboratorium, gdzie podczas operacji z użyciem wiertarek i dłuta tworzony jest nowy człowiek – ktoś w rodzaju Frankensteina z zaprogramowaną na nowo pamięcią. To ona jest najważniejszym tematem. Scenę wypełnia  srebrna instalacja Aleksandry Wasilkowskiej. Przypomina neurony. Są w ciągłym ruchu, przetwarzając obraz przyszłości.

Garbaczewski z dystansem podchodzi do pamięci. Operacje dokonywane na niej i wspominanie przeszłości przypomina gonienie króliczka, które oglądamy na scenie. Jest bez sensu, a nawet absurdalne, bo króliczek dubluje ścigający go tłum.

Jak zwykle u Garbaczewskiego są sceny enigmatyczne, ale generalnie eksperyment się udał. Im bliżej finału, tym jest lepiej. Gdy Adam Szczyszczaj mówi tekst o seksoholizmie, ważniejsze jest jego stwierdzenie, że przeszłość to czas dokonany i lepiej skupić się na przyszłości. Mistrzowska, magiczna i pełna delikatności jest scena z Wojciechem Ziemiańskim. Z miną klasyka dyktuje wspomnienia, tym razem kokieteryjnej Sylwii Boroń. Jest w nich miłość, aktorskie spotkania i anegdota o tym, jak aktor nie znał twórczości Gombrowicza. W pewnym momencie zdajemy sobie sprawę, że nawet najpiękniejsze wspomnienia zaczynają nudzić. Szkoda na to życia. A już najgorsze jest wspominanie teatru, który przeminął. To jest dopiero hańba!

Jacek Cieślak

 

Reklama
Reklama

Rozmowa z Krzysztofem Garbaczewskim

„Co to k... jest?! Czy oni nie potrafią normalnie niczego wystawić? Ja się pod tym nie mam zamiaru podpisać!" – oburza się przed finałem eksperymentalnego spektaklu aktor Adam Szczyszczaj. Jest to ironiczne potraktowanie konserwatywnych poglądów na nowy teatr, ale i atak wyprzedzający nieprzychylne głosy. Na premierze wziął je serio Bogusław Litwiniec, były szef nowatorskiego kiedyś Kalambura. Zaapelował o ratunek dla teatru. Spóźnił się. Wcześniej Ewa Skibińska sparodiowała rejtańskie gesty na pokaz i słynny już okrzyk „Hańba", którym przerwano „Do Damaszku" Klaty.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Teatr
Ministerstwo Kultury chce przejąć Teatr im. Żeromskiego w Kielcach
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Teatr
Proces zabójcy prezydenta w dniu Święta Niepodległości w krakowskim teatrze
Teatr
W Teatrze TV wygrywa rodzinna historia
Teatr
Festiwal Arcydzieł w Rzeszowie: „Titanic" i „Dracula" w rolach głównych
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Teatr
Brytyjskie media o Twarkowskim: jedno z najbardziej olśniewających przedstawień
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama