Mowa o Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach, nazwanym tak od imienia ostatniego monarchy. Jeden z niewielu zachowanych na świecie XVIII-wiecznych teatrów dworskich otwierany jest wyłącznie na rozmaite gale. Zwykły widz po raz ostatni mógł tu być trzy lata temu na premierze z okazji półwiecza Warszawskiej Opery Kameralnej, choć i wtedy na sali przeważali oficjalni goście.
Teraz w cyklu przedstawień „Agrippiny" można podziwiać niezwykły zabytek, a przy tym poznać kompletnie nieznaną w Polsce jedną z najlepszych oper mistrza baroku Georga Friedricha Händla. I na dodatek być widzem prawie czterogodzinnej zabawy muzyczno-teatralnej.
Do premiery doszło dzięki uporowi kilku ludzi oraz staraniom Stowarzyszenia Dramma per Musica. Na świecie na takie dzieła jak „Agrippina" jest ogromna moda, w Polsce oficjalne instytucje bronią się przed nimi, twierdząc, że to nieatrakcyjne dla widzów ramoty.
Z „Agrippiną" jest łatwiej, bo ma żywą akcję, co w barokowych dziełach nie zdarza się często. A intrygi tytułowej bohaterki, która chce osadzić na tronie swego syna Nerona, podane są w tonie komediowym. Trzeba jednak mieć pomysł, co stworzyć z tak atrakcyjnego materiału.