Koohestani i współpracująca z nim dramaturżka Mahin Sadri adaptowali klasyczny dramat Georga Büchnera, przenosząc akcję z czasu Rewolucji Francuskiej we współczesność. W sterylnej scenografii teatru w teatrze opowiadają o piekle dzisiejszego wykluczenia, osadzając akcję w ogarniętym zamieszkami Paryżu, a częścią historii czyniąc doświadczenie kobiet w swoim kraju. Siłę oskarżenia wzmacnia mocne, chirurgicznie precyzyjne aktorstwo młodego zespołu teatru z Hamburga.
Słynny Irańczyk
Niemalże doskonale przezroczystą przestrzeń gry wyznaczają stojące po bokach reflektory, za scenografię służą prostokątne ruchome lustra, odbijające ludzkie twarze i sylwetki, a czasem pełniące funkcję ekranów, gdzie wyświetlane są kluczowe teksty. Z pozoru przedstawienie Amira Rezy Koohestaniego (trzeci raz pracuje w Thalia Theather, na afiszu wciąż utrzymuje się jego adaptacja „Nowego wspaniałego świata” Aldousa Huxleya) to nic więcej niż tylko teatr dynamicznej konwersacji, iskrzącego od napięcia sporu racji.
Czytaj więcej
Bartosz Szydłowski, twórca Międzynarodowego Festiwalu Boska Komedia w Krakowie, będzie dyrektorem nowohuckiego Teatru Łaźnia Nowa do 2028 r. Stracił dyrekcję po donosie radnego PiS. Już dawno został oczyszczony z zarzutów przez sąd.
W końcu aktorki i aktorzy z Hamburga niczym piłeczką do ping ponga przerzucają się kwestiami z innego dzieła Büchnera „Leonce’a i Leny”. Czasem dialog przechodzi w monolog postaci, stając się krótkim wykładem jej punktu widzenia. Mimo to jednak irańskiemu reżyserowi oraz młodemu zespołowi Thalii udaje się siłą słów wytworzyć między nimi a nami na widowni atmosferę gęstego aż do granic możliwości napięcia.
Thalia Theather o tym, jak znakomity ma aktorski ansambl, przekonywała już nie jeden raz. Tyle że w „Dantons Tod Reloaded” młodzi wykonawcy muszą obejść się bez jakichkolwiek podpórek. Danton (Stefan Stern) i Robespierre (Oliver Mallison) prowadzą swój pojedynek, jakby spektakl rozgrywał się w świecie znanym z serialu „Sukcesja”, gdzie okazanie słabości jest jak wina nie do przebaczenia. Dlatego postaci z „przeładowanej” (reloaded) „Śmierci Dantona” prowadzą swoją grę ze sobą i własnymi lustrzanymi odbiciami. W nienagannie skrojonych garniturach, doskonale dobranych krawatach, marynarkach i lśniących kamizelkach są niczym w uniformach bojowników z barykady rewolucji sprzed wieków. Tym bardziej, iż zza okien znów słychać gniewne pomruki.