Za i przeciw eutanazji

Trudny temat coraz mocniej wkracza do książek i spektakli. Z wielu perspektyw.

Publikacja: 02.02.2023 03:00

Marcin Pakuła, Wojciech Niemczyk, Andrzej Plata w spektaklu „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bard

Marcin Pakuła, Wojciech Niemczyk, Andrzej Plata w spektaklu „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”

Foto: klaudyna schubert

W paradoksalny sposób do trudnego tematu podszedł Michel Houellebecq w nowej powieści „Unicestwianie”.

Nieodwracalnie chory ojciec głównego bohatera Paula trafia do zakładu dla seniorów. Mamy wzorowy przykład opieki koordynowanej przez imigrancką pielęgniarkę i czuwającą w trudnych warunkach żonę. Nie podoba się to jednak związkom zawodowym i administracji: żona zostaje wyproszona, empatyczna pielęgniarka przeniesiona na inny oddział, zaś kierownik rozumiejący potrzeby rodziny – do innej placówki.

Cynicy i oszołomy

Prawo nie zostało naruszone, ale pacjent pada ofiarą bezdusznej praktyki systemu. Wtedy rodzina postanawia skorzystać z pomocy nieformalnej grupy z Belgii, gdzie eutanazja jest legalna. Grupa przygotowuje porwanie ojca do domu. Wcześniej wraz z tajemniczym miliarderem lobbowała za eutanazją wśród francuskich polityków. Bezskutecznie. Działa więc pod szyldem Komitetu Walki z Zabójstwami w Szpitalach. Skąd nazwa? Pacjenci umierają w złych warunkach, dając zarobić medycznemu sektorowi.

Jeden z członków komitetu mówi z sarkazmem: Europa, która stawia na młodych ludzi, z których nie wiadomo co wyrośnie, a lekceważy tych, z których dorobku korzysta, staje się kontynentem wirtualnym. To zgodne z przekonaniami Houellebecqa. Pisarz powiedział: „Cywilizacja, która wprowadza eutanazję, nie zasługuje na szacunek”. Zaś paradoksalność jego chwytu narracyjnego polega na tym, że członków komitetu pokazał jako cyników i oszołomów zarabiających na ludzkim nieszczęściu. Poprzez motyw eutanazji akcentuje fatalny stan etyki wśród opieki społecznej i to, że chorzy powinni doczekać śmierci wśród bliskich.

„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję”, nominowana i nagradzana książka Mateusza Pakuły, dramaturga i reżysera, w jednym wątku zbieżna jest z powieścią Francuza: bezduszność personelu medycznego. Pakuła zilustrował to wieloma przykładami z okresu, gdy razem z rodziną zajmował się ojcem chorym na raka w okresie pandemii.

Pełen wściekłości, ale i czułości dziennik bezradnego syna został zaadaptowany na scenę jako koprodukcja krakowskiej Łaźni Nowej i kieleckiego Teatru im. Żeromskiego. W autorskim, bardzo osobistym spektaklu jest opisana pełna gama zachowań lekarzy i pielęgniarek poniżających rodzinę oraz pacjenta.

Spektakl w dużej części grany jest blisko tonacji stand upu. Pewnie dlatego, że nagromadzenie przygnębiających szczegółów relacjonowanych przez Pakułę wpędziłoby w depresję największego optymistę. Ale również dlatego, że dramatycznym wydarzeniom często towarzyszą groteskowe i kuriozalne zachowania rodziny, przedstawicieli branży pogrzebowej czy gastronomicznej.

Biskupi i papież

Widzowie czują podobnie i reagują histerycznym śmiechem, choć w finale płyną też łzy. Wolałbym inną formę gry aktorskiej, jednak Pakułę koncentruje się na czym innym: światopoglądowej polemice z Kościołem, który narzuca społeczne zasady życia nawet tym, którzy są poza nim.

Umierający ojciec jest akurat osobą wierzącą, ale nawet on, przechodząc piekło choroby, pyta w końcu: czy mógłby dostać pistolet, czy synowie mają wystarczająco dużo morfiny, by przyspieszyć jego śmierć?

I ta sytuacja jest paradoksalna: deklarujący się jako ateista syn Mateusz nie ma sił przyspieszyć śmierci. Jednak konfrontacja z nią zmienia podejście do życia, czego doświadcza coraz więcej młodych osób, także wobec kryzysu religijności i Kościoła.

Alter ego autora żałuje, że ulegając religijnym nakazom, nie żył barwniej. Widok konającego w cierpieniach ojca prowokuje życzenia podobnej śmierci dla biskupów zakazujących eutanazji. Dostaje się też Janowi Pawłowi II, który dopuszczał tylko przerywanie leczenia. Za swoje wybuchy główny bohater przeprasza, ale stwierdza też, że jeśli śmierć ojca ma mieć sens – to spektakl i książka powinny rozpocząć rozmowę o legalizacji eutanazji.

„Prawo wyboru” Ferdinanda von Schiracha w reżyserii Piotra Kruszczyńskiego w Tetrze Nowym w Poznaniu rozgrywa się w formie sądowego przewodu i debaty nad dopuszczalnością eutanazji. Krzyżują się głosy zwolenników i przeciwników, osób duchownych, etyków, psychologów, prawników.

Aleksander Machalica gra Gärtnera, wdowca, który po śmierci ukochanej żony wpadł w depresję i nie chce dłużej żyć, pomimo że ma kochającą rodzinę. Co czują bliscy osób decydujących się na eutanazję, pokazał przed laty świetny „Nietoperz” Kornela Mondruczu w TR Warszawa.

Houellebecq powiedziałby, że widmo eutanazji powinno wstrząsnąć personelem medycznym i rodzinami. Pakuła dodałby, że trzeba korzystać z tego, co mamy, i żyć, dokąd się da. Autor „Prawa wyboru” i Piotr Kruszczyński w finale poznańskiego spektaklu zarządzają głosowanie widzów.

W paradoksalny sposób do trudnego tematu podszedł Michel Houellebecq w nowej powieści „Unicestwianie”.

Nieodwracalnie chory ojciec głównego bohatera Paula trafia do zakładu dla seniorów. Mamy wzorowy przykład opieki koordynowanej przez imigrancką pielęgniarkę i czuwającą w trudnych warunkach żonę. Nie podoba się to jednak związkom zawodowym i administracji: żona zostaje wyproszona, empatyczna pielęgniarka przeniesiona na inny oddział, zaś kierownik rozumiejący potrzeby rodziny – do innej placówki.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę