Strzępka: "Seksmisja" to męska fantazja

W feministycznej instytucji kultury będzie miejsce dla wszystkich – zapewnia w rozmowie z Jackiem Cieślakiem Monika Strzępka, reżyserka, która wygrała konkurs na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w Warszawie. Zamieszczamy fragment wywiadu, który ukaże się w najbliższym numerze "Plusa Minusa".

Publikacja: 27.01.2022 11:39

Monika Strzępka

Monika Strzępka

Foto: PAP, Andrzej Rybczyński

Jacek Cieślak: W programie„Terapia dla wszystkich”, piszecie, że na scenie ma być miejsce dla perspektywy pracownicy sieci sklepowej i pani z Bieszczad, piszącej o Matce Boskiej, a także wszystkich mniejszości.

Monika Strzępka: Nawet naszymi wrogami trzeba się zaopiekować, bo odpowiedź na pytanie, co z nich zrobiło takich ludzi, jest społecznie pouczająca. Stąd propozycja terapii dla wszystkich. Chciałabym, żeby ludzie przeczytali liczący 25 stron program bez uprzedzeń i zrozumieli naszą ideę. Kiedy ogłosiłam, że startuję w konkursie, zaczęły się do mnie pielgrzymki i pytania: „kto i co, jakie nazwiska, jakie tytuły?”. Irytowało mnie to, ale zrozumiałam, że przez ludzi przemawiają domyślne ustawienia systemu. Wraz z zespołem zaczęłam się zastanawiać, jak ja, Monika Strzępka, reżyserka z dwudziestoletnim stażem, mam przystąpić do konkursu i myślenia o stworzeniu instytucji na miarę dzisiejszych czasów, która troszczy się o ludzi, bo dla nich jest, istnieje dla pożytku społecznego. Najpierw zasadziłam pestkę, a nazwiska i tytuły, jakie są w programie, to są owoce drzewa, które wyrosło z tej pestki. Wyszłam od wartości. Od pytania: po co nam są dzisiaj instytucje kultury. Ale też od pytania, czy dojrzałam do tej liderki. Biorę przecież na siebie ogromną odpowiedzialność. Pierwsze założenie było takie, że jako dyrektorka teatru nie mogę dopuścić do tego, by ludzie pracowali w warunkach przemocowych. Ludzie nie mogą się w pracy bać. To działa dewastująco nie tylko na teatr, ale też na rodziny i bliskich wszystkich członków zespołu. Zrezygnowałam z zaproszenia osób przemocowych. Przeorganizowałam teatralną planszę. I wyszło mi, że tak oto dziś wygląda teatralny mainstream.

Czytaj więcej

Monika Strzępka w Teatrze Dramatycznym

W pierwszym sezonie będzie pani współreżyserować z Martą Ziółek „Heksy” Agnieszki Szpili, manifest feminizmu, w drugim pojawiają się Weronika Szczawińska i Marcin Liber, który z Pablopavo zrobi „Łzy dziadocenu”. W planach „Zapusty” Demirskiego, Jan Czapliński o chrzcie Polski, Michał Borczuch z „Człowiekiem bez właściwości” Musila, Anna Smolar o żałobie, środowisko muzyczne z Marią Peszek, młode raperki.

To jest środowisko, które pragnie stwarzać instytucje nowego typu. Nieprzemocowe, uspołecznione, feministyczne.

Jak rozumieć tę feministyczność? Wielu obawia się „Seksmisji”.

To męski film i męska wyobraźnia go podpowiedziała. Jest w niej ukryty nieprawdopodobny lęk przed tym, co kobiece. To, że dni systemu patriarchalnego są policzone, to już sobie nawet możemy w „Plusie Minusie” powiedzieć. Ale to nie znaczy, że chcemy rewanżu na mężczyznach za wieki nierównego traktowania. Nasze prawa – skrawki praw to jest sprawa ostatnich stu lat. W którym roku obywatelki Szwajcarii zdobyły prawa wyborcze? W 1971. Nawet nazwiska nam się zabiera. Mamy ograniczone możliwości wyrażania kobiecej ekspresji zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym. W feministycznej instytucji kultury będzie miejsce dla wszystkich. A nazywa się feministyczna, bo wartości, na jakich jest oparta, kojarzone są kulturowo z kobiecością. Jest to troska, solidarność, współpraca, delikatność, kontakt z naturą. Co nie znaczy, że nie będzie manifestowany na scenie kobiecy gniew, bo to jest potężna siła i też potrzebuje zamanifestowania. Widzieliśmy to na Strajkach Kobiet. Nie planujemy działań odwetowych, to logika obecnego systemu, nie nasza. To prezent dla wspaniałych mężczyzn, bo patriarchat niszczy nie tylko kobiety: niszczy nas wszystkich, także mężczyzn.

Co będzie z obecną publicznością i zespołem?

Rozmawiałam z zespołem jeszcze przed spotkaniem z komisją. Dla tych, którzy chcą szczerze i sumiennie realizować wartości, na których opiera się ten program – jest miejsce w Teatrze Dramatycznym. Mam na myśli zespół techniczny, administracyjny i artystyczny. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy się w tej koncepcji odnajdzie, są osoby, które będą chciały odejść. Wojciech Majcherek, kierownik literacki, już zakomunikował, że pracuje tylko do końca sierpnia. Bardzo to szanuję. Kiedy Macieja Nowaka odwoływano z Teatru Wybrzeża, Paweł Demirski, wówczas kierownik literacki teatru, tego samego dnia złożył wypowiedzenie. To jest dobra praktyka: najbliższa ekipa odchodzącego dyrektora robi miejsce nowej. Szczegółowe decyzje personalne powierzę jednak mojemu zespołowi.

Jacek Cieślak: W programie„Terapia dla wszystkich”, piszecie, że na scenie ma być miejsce dla perspektywy pracownicy sieci sklepowej i pani z Bieszczad, piszącej o Matce Boskiej, a także wszystkich mniejszości.

Monika Strzępka: Nawet naszymi wrogami trzeba się zaopiekować, bo odpowiedź na pytanie, co z nich zrobiło takich ludzi, jest społecznie pouczająca. Stąd propozycja terapii dla wszystkich. Chciałabym, żeby ludzie przeczytali liczący 25 stron program bez uprzedzeń i zrozumieli naszą ideę. Kiedy ogłosiłam, że startuję w konkursie, zaczęły się do mnie pielgrzymki i pytania: „kto i co, jakie nazwiska, jakie tytuły?”. Irytowało mnie to, ale zrozumiałam, że przez ludzi przemawiają domyślne ustawienia systemu. Wraz z zespołem zaczęłam się zastanawiać, jak ja, Monika Strzępka, reżyserka z dwudziestoletnim stażem, mam przystąpić do konkursu i myślenia o stworzeniu instytucji na miarę dzisiejszych czasów, która troszczy się o ludzi, bo dla nich jest, istnieje dla pożytku społecznego. Najpierw zasadziłam pestkę, a nazwiska i tytuły, jakie są w programie, to są owoce drzewa, które wyrosło z tej pestki. Wyszłam od wartości. Od pytania: po co nam są dzisiaj instytucje kultury. Ale też od pytania, czy dojrzałam do tej liderki. Biorę przecież na siebie ogromną odpowiedzialność. Pierwsze założenie było takie, że jako dyrektorka teatru nie mogę dopuścić do tego, by ludzie pracowali w warunkach przemocowych. Ludzie nie mogą się w pracy bać. To działa dewastująco nie tylko na teatr, ale też na rodziny i bliskich wszystkich członków zespołu. Zrezygnowałam z zaproszenia osób przemocowych. Przeorganizowałam teatralną planszę. I wyszło mi, że tak oto dziś wygląda teatralny mainstream.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę