Spektakl o rocznicy likwidacji Kościoła Katolickiego

Hierarchowie i ludzie pisowskich mediów poszukiwani jako przestępcy - to jeden z motywów przewrotnego performansu „Radio Mariia” w Teatrze Powszechnym, który „przechwycił” formułę Radia Maryja i zawirusował ją radykalnymi, lewicowymi pomysłami.

Publikacja: 16.01.2022 19:23

Spektakl o rocznicy likwidacji Kościoła Katolickiego

Foto: Magda Hueckel / Teatr Powszechny / mat. prasowe

Performans został pomyślany jako news, a i temat na news. Zwłaszcza w TVP.

Tylko dla dwóch procent społeczeństwa biskupi są jeszcze autorytetami. Takie wyniki badań, ogłoszone ostatnio, również składają się na scenariusz spektaklu „Radia Mariia” w Teatrze Powszechnym, wyreżyserowanym przez ukraińską reżyserkę Rozę Sarkisian.

Oczywiście można napisać, że trudno sobie wyobrazić by ten spektakl mógł powstać, gdyby nie to, że Kościół Katolicki uważany jest przez coraz większą część społeczeństwa za instytucję, która chroni osoby oskarżone o pedofilię, podające się za księży. Takie zaś oświadczenia, jak próba sugerowania że dwunastoletnia ofiara pedofilii mogła czerpać satysfakcję seksualną z kontaktu fizycznego z oskarżanym księdzem, trzeba traktować jak freudowski błąd: ujawnia że nawet dla biskupów Kościół jest instytucją, w której chronią się pedofile i to jest normalne.

Czytaj więcej

„Maria Callas to ja”. Największa operowa gwiazda stała się bohaterką powieści graficznej

Ale ogromna jest też grupa poirytowana związkami Kościoła z władzą, a także korzystaniem z przywilejowych ekonomicznych, co sprawia – takie określenie pada w spektaklu, że jest najsilniejszym podmiotem gospodarczym w Polsce. Często nieopodatkowaną maszyną do robienia pieniędzy.

Kiedyś Joanna Szczepkowska, skądinąd aktorka Powszechnego, ogłosiła koniec komunizmu. Teraz kolejne pokolenie artystów ogłasza koniec Kościoła Katolickiego?

Śmietnik historii

Spektakl rozpoczyna Oksana Czerkaszyna, mając na scenie zgromadzone dewocjonalia, w tym mały krzyż na podstawce i zawieszoną na linie, głową do dołu, figurę Chrystusa (scenografia i kostiumy Kornelia Dzikowska). Może przypominać kadr ze zniszczonego kościoła w „Popiele i diamencie” Andrzeja Wajdy, ale wtedy rzeźba była symbolem wojennego podeptania wartości przez nazistów.

Tymczasem w spektaklu Powszechnego figura jest religijnym symbolem, sprowadzonym do roli zasłony dymnej praktyk Kościoła z chrześcijaństwem nie mających nic wspólnego: Kościoła który wielokrotnie zniszczył dziedzictwo Chrystusa.

Czytaj więcej

Na zesłaniu. Nowe polskie muzea

Czerkaszyna zaczyna spektakl od wyliczenia artystów, których dzieła uznawano za antykatolickie, których za ich prace sekowano, pozbawiono dotacji, cenzurowano, doprowadzając czasami do wyjazdu z kraju. Wśród wymienionych jest Zbigniew Libera, Katarzyna Kozyra i Dorota Nieznalska. Ale też aktorki Powszechnego, grające w pamiętnej „Klątwie” Frljicia z szeroko dyskutowaną sceną fellatio figury Jana Pawła II. Dla jednych sygnalizowała pytania o współodpowiedzialność papieża w tuszowaniu przestępstw seksualnych, dla innych stała się najbardziej obrazoburczą sceną w polskim teatrze.

Pierwszą część spektaklu kończy scena wywożenia dewocjonaliów, które trafiają do aluminiowych śmietników, m.in. z nalepką makulatura katolicka. Do śmietnika trafia też wspomniana figura Chrystusa…

Michnik, Kościół, dialog?

W scenariuszu są to wydarzenia, które rozgrywają się w naszym czasie bieżącym, czyli w roku 2022. Reszta jest związana z obchodzonym w 2037 r. przez Radio Mariia jubileuszem 15-lecia likwidacji Kościoła Katolickiego. Na scenie pojawiają się stoły z oprzyrządowaniem i mikrofonami charakterystycznymi dla studiów radiowych, zaś prowadzący – Oksana Czerkaszyna i Oskar Stoczyński - w entuzjastycznych humorach przypominają wydarzenia w 2022 r. Także poprzez filmową sondę (wideo Adam Zduńczyk).

Dwie postaci zwracają uwagę. Chłopak-katolik z Mysłowic, który przypomina, że na początku było ciężko. Jednak jeszcze trudniejsze było do zniesienia bogactwo Kościoła na tle pauperyzacji społeczeństwa. Tę ostatecznie pozwoliła zlikwidować nacjonalizacja majątku kościelnego. W ten sposób rozwiązano również problemy mieszkaniowe. Jednocześnie okazało się, że nie trzeba się modlić w kościołach, bo można domach.

Jedną z uczestniczek sondy gra dramaturżka spektaklu Joanna Wichowska. To przedstawicielka starszej lewicy, której trochę jest żal przeszłości, dlatego zapowiada, że uczci rocznicę lekturą książki Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog”. Kiedyś książka usankcjonowała w środowisku antypeerelowskiej lewicy współpracę z Kościołem otwartym. Dziś zaś robi wrażenie… naiwnej?

Czytaj więcej

Don Juan tłumaczy Moliera

Jednym z wydarzeń, jakie przesądziło o likwidacji Kościoła był mecz między jego reprezentacją a drużyną Polski laickiej, rozegrany na stadionie, który kiedyś nosił nazwę Narodowego, a w 2037 r. służy do zbiorowego odtraumatyzowania Polaków po zdarzeniach związanych z Kościołem.

Mecz toczy się na dwie mini bramki. Grająca drużynę Polski laickiej Oksana Czerkaszyna po celnych strzałach wykonuje triumfalne gesty gwiazd futbolu, m.in. Ronaldo, zaś Oskar Stoczyński jako kostium ma pluszową kapliczkę z krzyżem sprężynującym ponad głową.

Czerkaszyna i Stoczyński grają również uczestników testów, badających RTS (religious trauma syndrome), zaś aktor reprezentuje tę część społeczeństwa, które można określić: „czegoś nam jednak żal”.

Złoto, ale skromne

Kolejną częścią spektaklu jest radiowa rozmowa z Elżbietą Korolczuk, socjolożką. Analizując z perspektywy 2037 r. wydarzenia z przed 15 lat, stwierdza zaskakującą łatwość, z jaką przeprowadzono likwidację Kościoła, ponieważ spotkała się aklamacją. Wśród powodów jest oczywiście kłujące w oczy bogactwo Kościoła („złoto, ale skromne”).

W ironicznej formie podany jest wątek postępowych katolików, którzy domagali się moralnego oczyszczenia Kościoła. Zostają przedstawieni jako hamujący proces likwidacji. Z lewicowej perspektywy spektaklu jest to parodia analogii wobec tych, którzy uważali, że komunizm można reformować. Nie dało się. Z Kościołem jest podobnie?

Finał z pewnością stanie się przedmiotem różnych cytowań. Na scenie oglądamy sekwencję serwisu informacyjnego. Prezenterzy zawiadamiają o ucieczce księży, hierarchów, a także ludzi mediów „oskarżonych o przestępstwa”: ich nie dało się pochwycić i zbiegli do Rosji.

Na ekranie z oczami zasłoniętymi czarnym paskiem pokazani są m. im. arcybiskup krakowski Marek Jędraszewski oraz szef Radia Maryja - Tadeusz Rydzyk. Wśród poszukiwanych są także Rafał Z., pseudonim „Endek” i Jacek K., pseudonim „Brat”. Można powiedzieć, że to gotowy materiał dla „Wiadomości”, ostrzegających swoich widzów przed tym, co się może stać, gdy PiS straci władzę. A przecież ośmiesza również nagonki organizowane przez TVP.

„Dziady 2”?

Spektakl, który jest pastiszem formy futurystycznej u większości widzów wywołuje śmiech, choć powód do powstania przedstawienia jest przecież smutny: to moralny upadek hierarchii kościelnej. No ale jeśli oni nie traktują sprawy poważnie, to dlaczego my mamy płakać? – sugerują twórcy i widzowie to podchwytują.

Oczywiście, znowu można się spodziewać decyzji administracyjnych władzy. Całkiem niedawno resort kultury wycofał się przecież ze współprowadzenia Teatru im. Słowackiego, co odbierane jest jako kara za premierę „Dziadów” pokazujących m. in. grzechy współczesnego Kościoła, a krytykowanych jako „dziadostwo” (zaocznie) przez ministra edukacji Przemysława Czarnka. A przecież „Dziady” są też głosem coraz bardziej zaniepokojonych katolików, mówiących - jak Dominika Bednarczyk grająca Konrada, że w dzisiejszym Kościele coraz większa grupa wiernych cierpi na syndrom bezdomności, bo nie sposób modlić się w świątyniach, gdzie normą są kazania siejące nienawiść.

Czytaj więcej

„Niespodziewany powrót”. Zaskakujący duet Olbrychskiego i Karolaka

Lekceważenie takich głosów, spektakli, filmów czy realizacji plastycznych eksponujących realne problemy, którymi żyje polskie społeczeństwo - to jeden z elementów „patiomkinowskiej wioski” budowanej przez obecną władzę.

Na początku III RP, gdy pojawiały się pierwsze próby cenzurowania sztuki krytycznej, ostrzegano że bez sensu jest tłuczenie termometru, który ujawnia objawy choroby. Niestety, ta praktyka trwa. Jedni słuchają Radia Maryja, inni mają teraz „Radio Mariia”. Radykałowie czują się świetnie, artyści mają co robić. Tylko tak zwanym przeciętnym Polakom coraz trudniej jest żyć. Strach pomyśleć, co przyniesie 2027 rok.

Performans został pomyślany jako news, a i temat na news. Zwłaszcza w TVP.

Tylko dla dwóch procent społeczeństwa biskupi są jeszcze autorytetami. Takie wyniki badań, ogłoszone ostatnio, również składają się na scenariusz spektaklu „Radia Mariia” w Teatrze Powszechnym, wyreżyserowanym przez ukraińską reżyserkę Rozę Sarkisian.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Teatr
Łódzki festiwal nagradza i rozpoczyna serię prestiżowych festiwali teatralnych
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę