Po filmie Ryszarda Brylskiego porównywano ją do Leonarda DiCaprio z „Co gryzie Gilberta Grape’a?”. Była równie nieprawdopodobnie prawdziwa w roli opóźnionej w rozwoju Iwonki, jak on jako Arnie. Perfekcyjnie też dopełniała postać matki, kreowaną przez Katarzynę Figurę.
– Już na castingu, który zaczęliśmy od najtrudniejszej sceny, po kilku zdawkowych uwagach na temat niełatwej roli zaprezentowała całą gamę gestów, spojrzeń i zachowań, z których potem zbudowaliśmy postać – komentował po premierze reżyser Ryszard Brylski. – Na planie instynktownie pilnowała własnej ekspresji i rytmu, dlatego tak świetnie uzupełniły się z Kasią Figurą.
[srodtytul]Pora na grę [/srodtytul]
Brylski uważał, że Natalia jest wprost stworzona do kreowania trudnych i skomplikowanych psychologicznie postaci. Przez następne lata nie stawiano jednak przed młodą aktorką tak trudnych zadań. Grała najczęściej tzw. zwyczajne dziewczyny. Czasem trochę bardziej zbuntowane czy zagubione, jak w filmie „Kto nigdy nie żył” Andrzeja Seweryna, lub wystawiane na próbę i straszone, jak w horrorze „Pora mroku” Grzegorza Kuczeriszki.
Wystąpiła w blisko 20 tytułach, głównie serialowych. Szerokiej widowni zapadła najmocniej w pamięć dzięki „Londyńczykom”. – Udział w tym projekcie dał mi dystans do zasad wyniesionych ze szkoły, ale i nauczył pokory – mówi.