– Inicjatywę nadania tego orderu wielkiemu artyście zgłosił twórca Glorii Artis minister Dąbrowski, uchwałę o nadaniu podjął minister Ujazdowski, a ja mam honor go wręczyć – powiedział Bogdan Zdrojewski. Jan Englert, dyrektor artystyczny Narodowego, podziękował reżyserowi za trzy najnowsze premiery – „Błądzenie”, „Kosmos” i „Miłość na Krymie” – na narodowej scenie.
Trwający przez ubiegły tydzień Festiwal Jerzego Jarockiego oprócz prezentacji trzech wymienionych przedstawień obejmował także pokaz spektakli telewizyjnych oraz zapisy fragmentów niektórych realizacji zagranicznych.
Wśród gości imprezy znaleźli się artyści z Czelabińska, którzy przed 30 laty grali w głośnym „Balu manekinów”.
– Wizyta Jerzego Jarockiego w naszym teatrze była jak światełko wolności w mrocznym, zniewolonym kraju – powiedziała „Rz” aktorka Walentina Kaczurina. – Jego wizja sztuki stała się manifestacją polityczną, zadziwiła nowatorstwem. Spektakl szedł kompletami przez 11 sezonów. – Część publiczności ustawiała się w długie kolejki do kasy, bo Walerina musiała w jednej ze scen wykonać striptiz – dodał Jurij Capnik, aktor.
Artyści z Czelabińska przyznają, że praca z Jerzym Jarockim była dla całego zespołu przygodą, która zaprocentowała na następne lata. – Jarocki, który przybył do naszego teatru wraz z Jerzym Jukiem Kowarskim oraz Stanisławem Radwanem, wydał się nam przybyszem z innej planety. Próby z Jarockim tak wciągały, że zatraciliśmy poczucie czasu. Początkowy strach przerodził się szybko w pełne oddanie i zaufanie – wspomina Kaczurina. – I było warto. Pod wpływem Jarockiego aktorzy są w stanie wznieść się na wyżyny.