Taksówkarz: – Sztukę wystawiają? Za moich czasów jedyną atrakcją był spacerniak. Człowiek się musiał od nowa nauczyć mówić, żeby nikogo nie obrazić. Tylko niech pan, broń Boże, nie powie do żadnego „kochany".
Reżyser Adam Krawczuk (aktor Teatru Montownia): – Czasem pozwalam sobie na żarcik. Mówię np.: „Dziewczynki – na próbę!". Ale gdy zrobiłem tak przy innych, ci moi wzięli mnie na bok i mówią: „Adaś, no co ty". W każdym więzieniu jest podział na grypsujących, którzy rządzą, i niegrypsujących, którzy muszą się podporządkować. Z moich doświadczeń w pracy na Bemowie, gdzie wcześniej pomagałem przy realizacji spektaklu z osadzonymi, wynika, że ci pierwsi są lepszymi aktorami. Wprawdzie szybciej się denerwują, kiedy coś nie wychodzi, ale idzie to w parze z piekielną ambicją i mnóstwem pomysłów na próbach.
– Ta praca ma oczywiście swoją specyfikę – dodaje Krawczuk. – Trudno np. obsadzić rolę policjanta, a to częsty kłopot, bo więźniowie lubią grać sztuki, których akcja toczy się w więzieniu. Kiedyś jeden mi powiedział, że może być mundurowym, ale bez munduru. „Ktoś zrobi zdjęcie i pokaże, gdzie nie trzeba, a ja się z tego do końca życia nie wytłumaczę". Wtedy wstał drugi i mówi, że on, wręcz przeciwnie, chętnie zagra „pana władzę". Przebrał się, rzucił kilka kwestii, no wykapany policjant! Okazało się, że działał w grupie, która napadała na tiry.
Odrapane korytarze wypełnia zaduch. Za ostatnią kratą jest niewielki hall, skąd czworo drzwi prowadzi do dużej sali, biblioteki, toalety i niewielkiej kanciapy, gdzie na regale leżą wszystkie numery miesięcznika więziennego „Nasze Remedium". Rozkładówkę stanowią zawsze wzory wniosków – o odroczenie, warunkowe zawieszenie itp. Jest też rubryka „Biblioteka poleca" (głównie kryminały), są dowcipy, jak ten o dwóch kolegach w biurze. Pierwszy pyta drugiego: – Co wycinasz z gazety? – Notatkę o tym, jak mąż zamordował żonę, bo mu stale przeszukiwała kieszenie. – A co masz zamiar zrobić z tym wycinkiem? – Schowam go do kieszeni... Ale są też wiersze i artykuły. Igor pisze: „Nawet gdyby było się, nie wiem jak zdolnym w swoim fachu i pomimo powodzenia, które zwykle jest do czasu, to jak można mówić o fundamencie przyszłości, gdy dziecko nie ma ojca, żona męża, matka syna przy sobie. Jak wytłumaczyć uczucie porażki. Mniemam, że nie jestem osamotniony w ocenie swoich życiowych osiągnięć, myśląc, że jednak są g... warte. Zmieniłbym prawie wszystko".
Pani Monika (pracownik Aresztu Śledczego na Rakowieckiej, czuwa nad stroną organizacyjną przedsięwzięcia): – Teatr daje im bardzo dużo. Przełamuje monotonię, niesie otuchę. Z większą nadzieją patrzą w przyszłość, bo widzą, że mogą coś osiągnąć nie tylko w swojej branży. Najważniejsza jest jednak umiejętność panowania nad emocjami, dzięki której są lepiej przygotowani do życia w społeczeństwie. Oczywiście, nie można powiedzieć, że od razu będą lepsi. Ale próbują.