Tragiczny trójkąt Tołstoja

Aleksiej Ratmański ze starej opowieści chciał zrobić w Operze Narodowej nowoczesne widowisko. Prawie się udało, jednak baletowej „Annie Kareninie" zabrakło emocji

Aktualizacja: 20.11.2008 21:55 Publikacja: 20.11.2008 21:16

Marta Fiedler jako Anna Karenina i Maksim Wojtiul (Wroński)

Marta Fiedler jako Anna Karenina i Maksim Wojtiul (Wroński)

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch

Tylko ktoś mający tak charyzmatyczną osobowość jak wielka Maja Plisiecka mógł uważać, że tańcem da się opowiedzieć wszystko. Na balet postanowiła więc przerobić i powieść Lwa Tołstoja "Anna Karenina". Odtąd owa targana namiętnościami kobieta stała się jej słynnym wcieleniem.

Z tą rolą Maja Plisiecka już się pożegnała i zapewne "Anna Karenina" zniknęłaby ze sceny, gdyby nie choreograf Aleksiej Ratmański. Obecny szef zespołu Teatru Bolszoj w Moskwie postanowił przedłużyć życie tego baletu. Zrealizował go w Kopenhadze i Wilnie, a teraz w Warszawie.

Ratmański wie, że widz oczekuje dziś innych widowisk niż 40 lat temu, za czasów świetności Plisieckiej, sięga więc po nowoczesne środki inscenizacyjne. Wizualizacje wideo wzbogacają oszczędną, symboliczną scenografię, spektakl ma niemal filmowe tempo, składa się z krótkich, płynnie zmieniających się epizodów.

W prowadzeniu narracji wzorował się na słynnym Amerykaninie Johnie Neumeierze i jego "Damie kameliowej". W pełni oryginalnie i szczególnie efektownie rozegrał zaś sceny na dworcu i w wagonie.

Baletowa "Anna Karenina" nie próbuje streszczać całej powieści Tołstoja. Skupia się na tragicznej miłości bohaterki do młodego Wrońskiego. Ratmański wie, że nie ma dziś w świecie tancerki o równie wyrazistej indywidualności jak Maja Plisiecka, i tak prowadzi akcję, że równorzędnymi wobec Anny bohaterami są mężczyźni: Wroński i niezamierzający rezygnować ze swych praw mąż Karenin.

Historia jest uniwersalna, uczuciowe trójkąty były, są i będą. Oglądając "Annę Kareninę", mamy jednak wrażenie, że przenosimy się w przeszłość, bo Ratmański jest zakładnikiem baletowej tradycji. Posługuje się techniką klasyczną, ta zaś eksponuje elegancję ruchu, lecz ma ograniczone możliwości ekspresji.

Oglądamy ładny, ale emocjonalnie chłodny spektakl. Brakuje mu uczuciowej drapieżności, którą znacznie lepiej potrafi wyrazić współczesny teatr tańca. Choreografowi i wykonawcom nie pomogła też sącząca się beznamiętnie – zwłaszcza w pierwszej części – muzyka Rodiona Szczedrina. Gdy w II akcie wreszcie nabiera dynamizmu, widowisko wyraźnie zyskuje. Dlatego warto obejrzeć je do końca, również po to, by zobaczyć śmierć Anny.

Marta Fiedler jako Karenina jest krucha i bezbronna wobec świata, któremu rzuciła wyzwanie, decydując się na kochanka. Musi ponieść porażkę także dlatego, że w ujęciu Maksima Wojtiula Wroński – pełen energii, z lekka bezczelny – jest jej całkowitym przeciwieństwem. Karenina zatańczył Walerij Mazepczyk, klasę pokazała Dominika Krysztoforska (Kitty), a cały zespół Opery Narodowej pod nowym kierownictwem odzyskał chyba chęć do pracy, czego efekty widać na scenie.

[ramka]Na środową premierę "Anny Kareniny" w Operze Narodowej przyjechała Maja Plisiecka z mężem, kompozytorem Rodionem Szczedrinem. Słynna primabalerina wyszła po spektaklu na scenę i zatańczyła ułożoną dla niej przed laty przez Maurice'a Béjarta choreografię "Ave Maja".

Owacjom nie było końca, więc zrewanżowała się bisem. W czwartek artystka obchodziła 83. urodziny. Minister kultury Bogdan Zdrojewski odznaczył Maję Plisiecką i Rodiona Szczedrina medalem Gloria Artis.[/ramka]

Tylko ktoś mający tak charyzmatyczną osobowość jak wielka Maja Plisiecka mógł uważać, że tańcem da się opowiedzieć wszystko. Na balet postanowiła więc przerobić i powieść Lwa Tołstoja "Anna Karenina". Odtąd owa targana namiętnościami kobieta stała się jej słynnym wcieleniem.

Z tą rolą Maja Plisiecka już się pożegnała i zapewne "Anna Karenina" zniknęłaby ze sceny, gdyby nie choreograf Aleksiej Ratmański. Obecny szef zespołu Teatru Bolszoj w Moskwie postanowił przedłużyć życie tego baletu. Zrealizował go w Kopenhadze i Wilnie, a teraz w Warszawie.

Pozostało 81% artykułu
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Latający Potwór Spaghetti objawi się w Krakowie