Dla ówczesnego widza oddział zamknięty był metaforą jego państwa, chętnie utożsamiał się więc z bohaterem rzucającym wyzwanie potędze aparatu przemocy. Przedstawienie Zygmunta Hübnera było odczytywane jako rodzaj obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec poczynań władz.
Przedstawienie Jana Buchwalda odbiera się dziś inaczej, jako sprzeciw wobec praktyk prania mózgów w imię jakichkolwiek jedynie słusznych racji. Ujawnia mechanizm manipulacji, niosący zniewolenie każdemu, kto nie walczy o prawo decydowania o sobie.
I choć niekoniecznie zgadzamy się z postępkami szaławiły, hazardzisty i krętacza McMurphy'ego, wciąż nas fascynuje jego odwaga odmowy udziału w nieczystej grze. Zwłaszcza że poczynania bohatera wyglądają na zupełnie niewinne w porównaniu z emocjonalnym szantażem i sadyzmem stosowanym wobec psychiki pacjentów przez wszechwładny personel.
Autor "Lotu nad kukułczym gniazdem" Ken Kesey nie był zadowolony z przeróbki swej powieści dokonanej przez Dale'a Wassermana, jednak narracje filmowa i teatralna rządzą się specyficznymi wymaganiami, którym należało sprostać. Stąd też historia ukazana w powieści z punktu widzenia Indianina, Wodza Bromdena, ma sceniczne odzwierciedlenie w losach Randle'a P. McMurphy'ego, przewiezionego na oddział psychiatryka. I choć próba sił między nim a siostrą Ratched skończy się fatalnie, ziarno buntu zostanie zasiane, co otworzy drogę wolności dla innych.
Jan Buchwald stworzył przedstawienie o pragnieniu wolności, za obronę której warto płacić każdą, niekiedy i najwyższą cenę. Tomasz Sapryk był fascynującym lekkoduchem McMurphym, dając popis wielu nieujawnionych dotąd aktorskich możliwości. Tworzył dobry tandem z Waldemarem Kownackim jako posągowym Wodzem Bromdenem.
Osobowościom obu tych dojrzałych mężczyzn zadaje gwałt młoda Aleksandra Bożek w roli siostry Ratched. Ten akurat pomysł wykazania zadziwiającej współczesnej tendencji do odmładzania wszelkich kadr kierowniczych lepiej spełniłby swoje zadanie, gdyby niedojrzałość zagrała bardziej wyrazista aktorka.