Reżyser pokazał kapitalizm jako burdel, dżunglę, cyrk. Udanie wydobył zwierzęce emocje, jakie kryją się za fasadą cywilizacji. Moryc, Maks i Karol, skamląc o kredyt, podskakują wokół Zuckera niczym pieski. Za dobry procent opłaca się sprzedać przyjaciół. I Maks to robi. A bohaterowie śpiewają cynicznie "Money, Money" Abby.
Nagle halę dawnej łódzkiej fabryki Scheiblera przeszywa solo Phila Collinsa z "In the Air Tonight". Lucy Zucker (Ewa Skibińska) i Karol Borowiecki (Bartosz Porczyk) wykonują piosenkę o kłamstwie i zdradzie na dwie perkusje. Karol wali w bębny przebrany w kostium małpy. Szczytują. Razem, ale osobno. Nie chodzi o miłość, tylko o wyładowanie emocji.
[srodtytul]Pazerność jest dobra [/srodtytul]
W inscenizacji Klaty kobiety są największymi przegranymi. Lucy zrzuca piękne białe futro i naga zatacza się między kolumnami dawnej przędzalni, gdzie zainstalowali swoje biura giełdowi macherzy. Samotna, porzucona przez Borowieckiego, nieszczęśliwa. Z głośników płyną dźwięki "I Will Always Love You" Whitney Houston. Poszarpany reżyserski remiks odarł szlagier z melodramatyzmu. Wydobywa brud i bezwzględność damsko-męskich relacji w świecie, gdzie pieniądze ważniejsze są od miłości.
"It's a Man's World" – przyznają bohaterowie Klaty, śpiewając szlagier Jamesa Browna, podczas gdy bohaterki tańczą na rurach w barze go -go, przez cały spektakl ubrane w obcisłe, seksowne gorsety i czarne pończochy. Są przystawką na biznesowy lunch. Tymczasem faceci najbliższy kontakt mają z laptopami, bilardowym kijem, flaszką, kokainą. Częściej niż kobiety obściskują podczas pijackich orgii swoich biznesowych partnerów i konkurentów. Równie fałszywie jak żony i kochanki. Zgodnie z hasłem "Pazerność jest dobra".