Reklama
Rozwiń

IX Międzynarodowy Festiwal Gombrowiczowski

Plebiscyt księżniczek, biesiada gwiazd oraz „Trans-Atlantyk” z Argentyny to największe atrakcje odbywającego się w Radomiu . IX Międzynarodowego Festiwalu Gombrowiczowskiego

Aktualizacja: 23.10.2010 23:47 Publikacja: 21.10.2010 14:24

Iwona - Statne Divadlo Kosice Słowacja fot Józef Marčinský

Iwona - Statne Divadlo Kosice Słowacja fot Józef Marčinský

Foto: Materiały Promocyjne

Trwająca do czwartku impreza jest rzadką okazją przyjrzenia się, jak twórczość naszego pisarza postrzegana jest przez obcokrajowców. Wszystkie spektakle zaproszone na do Radomia, zarówno polskie jak i zagraniczne wyreżyserowali cudzoziemcy.

Najciekawszą był „Trans-Atlantyk” zrealizowany w Teatrze Narodowym w Buenos Aires. Oglądając spektakl Adriana Blanco miałem wrażenie, że przygotowali go miłośnicy Gombrowicza, którzy doskonale czuli jego „wyniosłość”, a jednocześnie jak on potrafili bawić się formą, umieli znaleźć prześmiewczy ton zaprawiony szczyptą perwersji.

Reżyser znakomicie operował pastiszem i groteską. Kiedy np. Gustawo Manzanal grający Gombrowicza wchodził do kawiarni — rozlegały się dźwięki chopinowskiego poloneza. Gdy Gonzalo uwodził młodego Ignaca — z patefonu słychać było piosenkę Ordonki „Na pierwszy znak”, a słowa „trudno sercu się sprzeciwiać, gdy wyrywa się i drży” nabierały nowego znaczenia.

Spektakl uznany za jedno z najlepszych przedstawień minionego sezonu w Argentynie jest świetną pracą zespołową, w której na szczególne uznanie zasługuje brawurowa rola Gonzala w interpretacji Pabla De Nito.

Wczesny utwór Gombrowicza, „Historia”, posłużył z kolei Meksykanom jako temat dla szalonego, dekadenckiego kabaretu. W tej konwencji rozgrywał się „Barfotaupproret”. Opowieść o ucieczce przed dojrzałością, o rodzinie i wolności. Co ciekawe bohaterem był nie chłopiec Witold lecz dziewczynka Witolda grana przez starszą aktorkę Mię Benson, która wcześniej wystąpiła z powodzeniem w roli… Henryka w „Ślubie”.

Spośród inscenizacji „Iwony księżniczki Burgunda” najbardziej przemówił do mnie obsypany wieloma nagrodami opolski spektakl Teatru Lalki i Aktora. Słowacki reżyser Marian Pecko opowiedział całą historię z przymrużeniem oka. Aktorzy lalkowi znakomicie odnaleźli się w groteskowym świecie pozorów i nadętych wielkości. W nieco podobnym tonie rozgrywała się „Iwona… ” ze słowackich Koszyc. Józefowi Czajlikowi udało się przeciwstawić tytułowej bohaterce świat współczesnych celebrytów, dla których istota wrażliwa i uczciwa jak ona, nie znajduje miejsca.

Młody Węgier Máté Szabó współpracujący z najważniejszymi scenami węgierskimi korzystał chyba z nie najlepszego tłumaczenia „Iwony, księżniczki Burgunda”. Zrealizował ją w radomskim teatrze w konwencji realistycznej opowieści współczesnej. Rzecz działa się w wesołym miasteczku, a postacie, — zwłaszcza Król Ignacy — zgrywali się niemiłosiernie. Spektakl trwający ponad trzy godziny bardziej przypominał telenowelę, niż sztukę Gombrowicza. Aktorzy byli wyraźnie pogubieni.

Kondycja współczesnego człowieka będzie motywem przewodnim czwartkowej „Iwony…” przygotowanej przez rumuńsko-węgierski Teatr im Tamasi Arona. To poruszająca rzecz o nietolerancji. Reżyser József Bartha ukazał dwór króla Ignacego, jako grupę współczesnych nowobogackich. Pustkę tego świata dostrzega Filip, następca tronu. Nie ma jednak wystarczającej siły, by się mu przeciwstawić. Jego zainteresowanie Iwoną okazuje się tylko młodzieńczym kaprysem, którego szybko się wstydzi. W spektaklu, który miałem okazję oglądać przed rokiem zwracało uwagę świetne aktorstwo, zarówno teatralnej młodzieży (Laszlo Matray — Filip, czy Gyongyi Pal — Iza) jak i dobiegających osiemdziesiątki seniorów (ciotki Iwony zagrały Gizella Molnar i Szidonia Krizsovanszky).

Po kilku latach stagnacji Festiwal Gombrowiczowski w Radomiu odzyskał oddech. Tegoroczna, IX już edycja nabrała międzynarodowego wymiaru. Oprócz prezentacji festiwalowych w muzeum Gombrowicza we Wsoli odbyła się dyskusja „Używanie Gombrowicza”. Warszawski Teatr IMKA zaś zaprezentował czytanie „Biesiady u hrabiny Kotłubaj” z gwiazdorskim udziałem Anny Polony, Ireny Laskowskiej, Jerzego Treli oraz Przemysława Stippy i Tomasza Karolaka.

Trwająca do czwartku impreza jest rzadką okazją przyjrzenia się, jak twórczość naszego pisarza postrzegana jest przez obcokrajowców. Wszystkie spektakle zaproszone na do Radomia, zarówno polskie jak i zagraniczne wyreżyserowali cudzoziemcy.

Najciekawszą był „Trans-Atlantyk” zrealizowany w Teatrze Narodowym w Buenos Aires. Oglądając spektakl Adriana Blanco miałem wrażenie, że przygotowali go miłośnicy Gombrowicza, którzy doskonale czuli jego „wyniosłość”, a jednocześnie jak on potrafili bawić się formą, umieli znaleźć prześmiewczy ton zaprawiony szczyptą perwersji.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Teatr
„Ziemia obiecana": co powiedzą Kleczewska, Głuchowski i Klata o dzisiejszej sytuacji?