Nie mam pojęcia, dlaczego Renate Jett przez trzy lata pracy nad „Wyspami" opowieść o samotności klonów z „Możliwości wyspy" Michela Houellebecqa skojarzyła nagle z „Dziennikami" Niżyńskiego. Nie wiem, dlaczego te z kolei połączyła z pseudonaukowym wykładem w wykonaniu Bartłomieja Topy. Aktor z uśmiechem wyższości wtłacza widzom do głów teorie o kosmitach, ogólnoświatowym spisku pieniądza i władzy, kwantowym oddechu i tym podobnych rewelacjach zaczerpniętych, jak wynika z programu, głównie z Internetu.
Mam za to, niestety, poczucie hucpiarskiego przekazu. Takiego, w którym wszystko można skojarzyć ze wszystkim, po czym podbudować tajemniczymi hasłami i paroma nazwiskami (w programie nie zabrakło odnośników do Michela Foucaulta, Slavoja Żiżka i... Ericha von Dänikena). I serwować to ze śmiertelną powagą pod szyldem Nowego Teatru, sugerując posiadanie wiedzy niedostępnej zwykłym odbiorcom.
Osobno funkcjonuje tu dialog między klonami z przyszłości, decydującymi się na opuszczenie swoich bezpiecznych schronień w tęsknocie za prawdziwymi uczuciami. Osobno – taneczne solo Tomasza Bazana. Osobno wreszcie – finałowy wykład, prowadzący w sumie donikąd.
Jeśli faktycznie zamierzeniem twórców, jak zapowiadali, było pokazanie samotności współczesnego człowieka, to przynajmniej to im się udało. Samotność dokucza bowiem bardzo widzowi, którego najwyraźniej uznają za niegodnego, aby nawiązać z nim jakiekolwiek porozumienie.