Reklama
Rozwiń

Konstruktorzy tajnej broni polskiej kultury

IMKA. Premiera „Kopenhagi", sztuki o katastrofie atomowej, skończyła się apelem o ratowanie teatru przez biznes - pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 08.06.2012 08:50

Jan Frycz (Bohr) i Adam Woronowicz (Heisenberg) na scenie warszawskiej IMKI - "Kopenhaga"

Jan Frycz (Bohr) i Adam Woronowicz (Heisenberg) na scenie warszawskiej IMKI - "Kopenhaga"

Foto: IMKA/kobas laksa, Kobas Laksa k.la. Kobas Laksa

Spektakl o dwóch fizykach, Bohrze (Jan Frycz) i Heisenbergu (Adam Woronowicz), spierających się w zaświatach na temat losów ludzkości po wybuchu w Hiroszimie, nabiera lekkości i tempa podczas monologu Adama Woronowicza o graniu Beethovena.

Czytaj rozmowę z Tomaszem Karolakiem, dyrektorem sceny IMKA

Historia dotyczy koncertu, na którym Heisenberg oczarował swoją przyszłą żonę fortepianową interpretacją presto. Gdy opowieść o ciężkiej wodzie i tonach uranu wyzwala się z przytłaczającej początkowo powagi, publiczność również jest zachwycona. Bo, tak jak radzi obecny na premierze Janusz Głowacki, o sprawach dramatycznych czasami lepiej mówić w komediowy sposób. Warto również pamiętać, że Michael Frayn, autor „Kopenhagi", ćwiczył pióro na farsach.

Zobacz galerię zdjęć

W spektaklu Waldemara Krzystka oglądamy portret ludzi o chorobliwych ambicjach, którzy nakręcają wyścig zbrojeń. Heisenberg, konstruujący bombę atomową dla Hitlera, a po wojnie twierdzący, że spowalniał proces – mówi, że trzeba być w wielu miejscach naraz i mieć wiele twarzy jednocześnie. To jego wnioski z teorii nieoznaczoności! Wspominając śmierć syna, który wypadł za burtę statku, przekonuje, że lepiej zostać na pokładzie i płynąć dalej, niż iść na dno z tym, kto nie zdoła chwycić koła ratunkowego. Woronowicz z nerwem nakreślił portret cynika i oportunisty. Jan Frycz, grając duńskiego naukowca o żydowskich korzeniach, najlepszy jest, gdy z zachmurzonego czoła schodzi mu cień atomowego grzyba. Drwina bardziej boli Heisenberga niż oburzenie pełne powagi. To atut Margrethe Bohr (Aleksandra Popławska).

Reklama
Reklama

„Kopenhaga" oparta na motywach „Hamleta" jest też rzadką na polskich scenach propozycją dla ludzi o wykształceniu ścisłym, których tak samo jak moralne dylematy w stylu „być albo nie być" intrygują spekulacje matematyczno-fizyczne. W aurze abstrakcyjnej muzyki Pawła Szymańskiego mają szansę sprawdzić, czy wyprodukowanie jednego grama U-235 rzeczywiście zajęłoby 26 tys. lat oraz przekonać się, że lepiej nie wkładać do wody grudki kadmu, jeśli komu życie jeszcze miłe.

O tym, że znajomość teorii nieoznaczoności się przydaje, w nieoficjalnej części uroczystej premiery w Teatrze IMKA? przekonywał przedstawicieli rządu i biznesu, prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło. Taki temat, wbrew teorii prawdopodobieństwa, losował jako student politechniki na egzaminie aż dwukrotnie – a zaliczył dopiero za trzecim.

Poważnie zabrzmiał apel Lejba Fogelmana, producenta spektaklu, by koncerny wsparły teatry, bo słabnie mecenat państwa. Jacek Krawiec, prezes PKN Orlen, współproducenta projektu, odwołał się do przykładu Ameryki, gdzie 40 procent środków na sztukę daje prywatny kapitał. To może być tajna broń polskiej kultury.

Spektakl o dwóch fizykach, Bohrze (Jan Frycz) i Heisenbergu (Adam Woronowicz), spierających się w zaświatach na temat losów ludzkości po wybuchu w Hiroszimie, nabiera lekkości i tempa podczas monologu Adama Woronowicza o graniu Beethovena.

Czytaj rozmowę z Tomaszem Karolakiem, dyrektorem sceny IMKA

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Teatr
Jerzy Radziwiłowicz: Nie rozumiem pogardy dla inteligencji
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Teatr
Krzysztof Głuchowski: W Kielcach wygrał Jacek Jabrzyk
Teatr
Wyjątkowa premiera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Przy jakich przebojach umierają Romeo i Julia
Teatr
Teatr Wielki. Personalne przepychanki w Poznaniu
Teatr
„Ziemia obiecana” Kleczewskiej: globalni giganci AI zastąpili wyścig fabrykantów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama