Maciej Podstawny wystawia publiczność Teatru Polskiego na próbę cierpliwości. Nie spiesząc się z opowieścią, bardzo powoli bada związki między dramatem Gorkiego a filmami Tarkowskiego.
W ponadtrzygodzinnym widowisku czas stoi w miejscu, w planie realnym niewiele dzieje się z bohaterami. Do określenia pierwszej część spektaklu najlepiej pasuje słowo „pustka". Letnicy od Gorkiego przypominają trzy pary młodych ludzi na wakacjach. Nudzą się, gadają o byle czym, jeśli im się chce, prowokują erotycznie (Maria-Kaleria Kornelii Twarkowskiej), brną albo w autodestrukcję (jak Julia Ewy Szumskiej), albo w puste formy towarzyskie (Adelajda Barbary Prokopowicz). Wchodzą do sauny, opadają na leżaki, chowają się za okularami przeciwsłonecznymi. Wydają się być zamroczeni przez skwar, głupieją od nadmiaru wolnego czasu oznaczającego nieznośny przymus bycia z samym sobą.
Drugą – środkową – część można nazwać historią o „czasie poszukiwania". Oglądamy tu na dwóch ekranach godzinny film amatorski o podróży Aleksandra (Piotr Kazimierczak), Własa (Paweł Siwiak) i Wiktora (Maciej Litkowski) do tajemniczej strefy. Jedną kamerą Podstawny nakręcił jeszcze raz legendarnego „Stalkera" Tarkowskiego! Nie wiem, czy więcej w tym geście reżyserskiego szaleństwa, czy bezczelności. Trójka poznańskich aktorów przedziera się tu przez bagna i krzaki, snuje po ruinach oraz wrakach czołgów, włazi na górę, jedzie dokądś samochodem. Są ubrudzeni, umęczeni, na skraju zdrowego rozsądku.
Oczywiście Tarkowskiego powtórzyć się nie da, ale film w spektaklu spełnia rolę zapisu ekstremalnego przeżycia. Kazimierczak, Litkowski i Siwiak grają tak, jakby wiedzieli, że ktoś już opowiedział lepiej o tej wyprawie, mają świadomość, że kopiują cudze gesty oraz słowa, ale zaciskają zęby i próbują wyrazić to po swojemu. W „Stalkerze" tajemnica była na wyciągnięcie ręki, w obrazie Podstawnego jest tylko jej pragnienie.
Kończy się film w teatrze, wraca żywy plan aktorski. Trzecia część „Ocalenia", opowiadająca treść „Ofiarowania" Tarkowskiego, to studium poświęcenia, o którym nikt się nie dowie. Nad świat letników nadciągają czarne chmury, urodziny Aleksandra przerywa wieść o możliwości wybuchu wojny jądrowej. Zdesperowany, nieprzytomny ze strachu o los swojej rodziny bohater idzie do wiedźmy, o której mówią, że ma dar spełniania życzeń. „Pragnę, żeby nic się nie wydarzyło, żeby nadal było tak jak dotąd" – żąda. I tak się staje. Tylko nie wiadomo, czy naprawdę Aleksander ocalił świat i swoich najbliższych, czy spotkanie z wiedźmą było czymś więcej niż tylko fantasmagorią. Na marginesie: Piotr Kazimierczak gra bodaj jedną z najlepszych ról w swojej karierze. Jest powściągliwy, skupiony, zraniony gdzieś w środku.