Tomasz Mann napisał w jednym z esejów: „Talent nie jest niczym innym, jak zdolnością do posiadania losu. Los artysty najpełniej dokonuje się w jego dziele. »Mistrz i Małgorzata«, poruszająca powieść napisana w mrocznych czasach stalinowskich, jest ściśle związana z tragicznymi kolejami życia Michała Bułhakowa".
Wielowątkowość powieści sprzyja licznym interpretacjom. Artur Tyszkiewicz przygotował jedną z nich w lubelskim Teatrze im. Osterwy. Pominął wiele istotnych wątków, więc nazywanie tego, co zobaczyliśmy, „Mistrzem i Małgorzatą" jest, moim zdaniem, nadużyciem. Przedstawienie to właściwie rozszerzona wersja seansu czarnej magii Wolanda. Widzowie siedzą na scenie, a widownia z kolorowymi balkonami zamieniona jest w arenę cyrkową. Na ustawionej obrotówce są konie z wesołego miasteczka.
To nie jest „Mistrz i Małgorzata", lecz raczej „Woland Variete". Kluczowy dla powieści wątek Piłata i Jeszui jest pominięty, bo, jak przyznał Tyszkiewicz, zupełnie mu się „nie kleił do tego całego variete".
Co więcej, nawet widowiskowy bal u Wolanda ogranicza się wyłącznie do układów choreograficznych. Kilka scen jest groteskowych, np. Woland rozmawia z osadzoną w półmisku głową Żorża Bengalskiego, informując go, że wieczorem... obetną mu głowę.