„Elling", zdobywca wielu nagród na festiwalach filmowych, to historia świetna na chandrę. Jest w niej dużo pozytywnej energii i szlachetne przesłanie, że każdy ma prawo do marzeń. Przygody dwóch nieporadnych życiowo mężczyzn nieustannie zmagających się z problemami dnia codziennego przedstawione są tak, że nie budzą oni irytacji, lecz co najwyżej uśmiech. Opowieść znaną przede wszystkim z norweskiej wersji filmowej z dużym powodzeniem przeniósł przed laty na deski teatralne Michał Siegoczyński, teraz zaś możemy oglądać ją w Malarni Teatru Śląskiego w reżyserii Michała Wawrzeckiego.
Przez półtorej godziny obserwujemy, jak dwaj pensjonariusze zakładu dla osób z problemami osobowości: pruderyjny kawaler Elling (Andrzej Warcaba) i zakręcony, choć nieśmiały, kobieciarz Kjell (Wiesław Kupczak), próbują powrócić do normalnego życia i urządzić się w nowym mieszkaniu. Niepewnie poruszają się wśród nowych sprzętów, a ich umiłowanie do ciszy i spokoju zakłóca podłączenie telefonu, który ma umożliwiać kontakt z opiekującą się nimi pielęgniarką.
Jesteśmy świadkami, jak się wspierają, by zaprezentować przed innymi swą siłę i nieugiętość. A także jak rywalizują o względy nowej sąsiadki (Karina Grabowska). Głośno opowiadają o swoich pragnieniach, lękach z dzieciństwa, nie kryjąc przed sobą swoich słabości. Elling Warcaby dzieli się z kolegą wrażeniami z pierwszych doświadczeń seksualnych, Kjell słucha tego z zainteresowaniem, nieśmiałością i dodaje, że marzy o posiadaniu DVD.
Opowieść toczy się niespiesznie, choć przerywana jest zaskakującymi wydarzeniami. Natalia Jesionowska jako młoda i energiczna opiekunka Franka Gum traktuje swych podopiecznych z sympatią i zrozumieniem. Czasem nawet patrzy na nich z niedowierzaniem, jak na młodzieńców, którym trudno wyjść z okresu dzieciństwa.