Reklama

Król Edyp w Teatrze Dramatycznym

Mocny akcent na koniec sezonu w Dramatycznym. Znakomity przekład Sofoklesa Antoniego Libery - pisze Jan Bończa-Szabłowski.

Aktualizacja: 07.07.2014 12:54 Publikacja: 06.07.2014 20:27

Sławomir Grzymkowski (Edyp) Olgierd Łukaszewicz (Tejrezjasz)

Sławomir Grzymkowski (Edyp) Olgierd Łukaszewicz (Tejrezjasz)

Foto: Teatr dramatyczny, Katarzyna Chmura-Cegiełkowska Katarzyna Chmura-Cegiełkowska

Antyk wraca do naszego teatru jak bumerang. O tym, jak jest inspirujący, najlepiej świadczy choćby „Hekabe" Eurypidesa w Warszawie, „Filoktet" Sofoklesa we Wrocławiu czy „Antyhona" według Sofoklesa w Białymstoku. Jeszcze nie przebrzmiały echa rapsodycznej wersji „Króla Edypa" wyreżyserowanej przed laty w Ateneum przez Gustawa Holoubka, a teraz w Dramatycznym pojawia się ten dramat w zupełnie innym wydaniu. Ta premiera jest wydarzeniem z kilku powodów.

Wystawiając tragedię niezawinionej zbrodni, Jakubowi Krofcie udało się stworzyć poruszającą opowieść o mechanizmach władzy i nieuchronności losu. Opowieść współczesną, a mimo to ponadczasową, odnoszącą się do ludzkich doświadczeń, sprowadzić do wymiaru egzystencjalnej prawdy o człowieku.

Nie znaczy to wcale, że reżyser, inscenizując dramat antyczny, zrezygnował z jego monumentalizmu, scen zbiorowych czy ograniczył udział chóru. On to wszystko wmontował w naszą rzeczywistość.

Scenografia Marka Zakosteleckiego została interesująco wpisana w architekturę Teatru Dramatycznego. Trybuna, na której przemawia Edyp, jest kopią jednego z teatralnych balkonów. Chór zaś jest grupą manifestantów pojawiających się i skandujących na politycznych wiecach.

Sławomir Grzymkowski doskonale łączy w postaci Edypa dwie racje swego bohatera. Władcy kierującego się logiką i rozsądkiem, a jednocześnie – jak pisał Jan Kott – wydanego na łup konieczności i przypadku. W scenie okaleczenia, kiedy stoi cały ociekający krwią, staje się tragicznym katem samego siebie. Jest człowiekiem, a nie postacią z antycznego teatru.

Reklama
Reklama

Jest w tym „Królu Edypie" przestroga nie tylko przed nieuchronnością losu, ale też przed tym, że władza nigdy nie dana jest raz na zawsze. Mocno dźwięczy w tej opowieści pewna „złuda sukcesu", jaką nieopatrznie mogą odczuwać władcy.

Kreon Adama Ferencego także nie pozostawia złudzeń, że w polityce jest miejsce na sentymenty. Świetna inscenizacja poparta jest znakomitym aktorstwem nawet w tak niewielkich rolach, jak: pasterz Władysława Kowalskiego, Tejrezjasz Olgierda Łukaszewicza czy posłaniec Janusza Nowickiego. W pamięci pozostaje też Magdalena Smalara w przejmującej kwestii Służebnej.

Kiedy mówimy o sukcesie spektaklu, nie sposób pominąć tłumaczenia sztuki zamówionego przez dyrektora Tadeusza Słobodzianka u Antoniego Libery. Znakomity pisarz i nieoceniony znawca Becketta dał tragedii antycznej wymiar ponadczasowego dramatu, który mógłby być udziałem każdego z nas.

Teatr
Chiny przejmują Rosję po scenie sądu w Warszawie
Teatr
Kożuchowska, Seniuk, Sarzyńska zagrają na wrocławskim dworcu PKP
Teatr
Robert Wilson nie żyje. Pracował z Lady Gagą, Tomem Waitsem, Danutą Stenką
Teatr
Grażyna Torbicka: Kocham kino, ale kocham też teatr
Teatr
Festiwal w Awinionie: Masakra w Gazie i proces 52 gwałcicieli Gisèle Pelicot
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama