„Imperium" opowiada o spotkaniu premiera Eugeniusza Kwiatkowskiego z pisarzem Melchiorem Wańkowiczem w 1936 roku. Rzeczywiście miało ono miejsce?
Na pewno znali się i tak mogła wyglądać jedna z ich rozmów, choć to tylko domniemanie, fikcja literacka. Kwiatkowski prosi pisarza o pomoc wypromowanie mitu Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ścierają się w tej sztuce dwie wizje rozwoju Polski. Pierwszą jest budowa imperium kolonialnego. Ta wizja – jak pokazał czas – przegrała. Młodzi ludzie zachęcani do emigrowania osiedlali się w tzw. przyszłych koloniach, w Angoli, Argentynie czy Mozambiku. Odpowiedzią na to był pogląd, że wystarczy jeden rocznik emigrantów, który zostanie w Polsce, by zbudować Centralny Okręg Przemysłowy. Taki też jest spór między Wańkowiczem a Kwiatkowskim, choć to nie jest sztuka z ostro zarysowanym konfliktem, ponieważ obaj jej bohaterowie są państwowcami. Dziś państwowców jest niewielu. Dlatego między innymi ciągle nie potrafimy stworzyć rozumnej i dobrej wspólnoty potrafiącej zadbać, żeby Polska była krajem na miarę XXI wieku. „Imperium" opowiada też o pisarzu dokonującym wyboru między prywatnymi ambicjami literackimi a służbą państwu.
Wcześniej Wańkowicz zajmował się już propagandą, więc skąd u niego wątpliwości?
Po I wojnie rzeczywiście był zaangażowany w propagowanie działań kolejnych rządów. Był autorem znanego hasła reklamowego „cukier krzepi". Każdy lubi robić dobre interesy i Wańkowicz nie był pod tym względem inny. Miał już doświadczenie wyniesione z pracy w propagandzie, ale opowiadamy o sytuacji po zamachu majowym i w kraju nie wszystko szło tak jak powinno. Wańkowicz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ofiarą machinacji polityków padł też sam Kwiatkowski, który przez to miał pięcioletnią przerwę w pracy dla kraju.
Ale mimo to, Wańkowicz uległ namowom Kwiatkowskiego, by napisać coś krzepiącego...