Maciej Englert na przekór modzie, jaka rozpanoszyła się szczególnie ostatnio w teatrze, świadomie unika uwspółcześniania dramaturgii. Dopisywania sztukom kontekstów współczesnych. Wie doskonale, że tak pojęta „awangarda" starzeje się najszybciej. Nigdy nie stara się też być mądrzejszy od autora. Wierzy w jego inteligencję, podobnie jak w inteligencję widza. Dzięki Axerowi Teatr Współczesny był przystanią dla inteligencji. Tej warstwy, która dla wielu ustrojów i rządów wydaje się niepotrzebnym balastem, kwiatkiem do kożucha.
„Psie serce" to drugi utwór Bułhakowa, na którego realizację zdecydował się Englert we Współczesnym. Pierwszym była ponad ćwierć wieku temu znakomita inscenizacja „Mistrza i Małgorzaty". Opowieść o tym, jak diabeł porządkuje gorszy od diabelskiego świat stworzony przez człowieka, w czasie stanu wojennego dawała ogromną nadzieję.
Decyzja o wystawieniu dziś „Psiego serca" też nie wydaje się przypadkowa. Pisany w latach 20. XX wieku utwór zatrzymany był przez sowiecką cenzurę na prawie pół wieku. Bohaterem opowiadania jest profesor Preobrażeński, który przeszczepia psu Szarikowi ludzką przysadkę mózgową. Zwierzę zmienia się w człowieka, ale zyskuje najgorsze ludzkie przywary. Organ należał bowiem do kryminalisty, który przywrócony do życia czuje się bezkarny.
„Psie serce" Bułhakowa brzmi bardzo aluzyjnie w czasach, kiedy mówi się o potrzebie wymiany elit, kiedy postacie szemrane, najzwyczajniej głupie i podłe, prostackie i chamskie dzięki immunitetowi stają się całkowicie bezkarne i próbują decydować o naszych losach, wypowiadając się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia.
Jednak Maciej Englert, licząc na inteligencję widzów, wystawia utwór Bułhakowa w tonacji bajki. Na początku i końcu scena zasypywana jest śniegiem, jak w baśni Andersena. Poszczególne akty puentuje występ orkiestry dętej, która wygrywa łatwo wpadający w ucho motyw muzyczny Jerzego Satanowskiego.