Ludzie, którym się chce

Trójkąt bermudzki dla miłośników imprezowania w nocy. Mekka artystów, grafików i projektantów w ciągu dnia. Kilkupiętrowy gmach byłego szpitala dziecięcego w centrum stolicy tętni dzisiaj życiem. Rok po otwarciu Jerozolima jest jednym z najważniejszych punktów kultury alternatywnej w Warszawie.

Publikacja: 19.05.2013 17:26

Ludzie, którym się chce

Foto: Przekrój, Luka Łukasiak Luka Łukasiak

Red

Artykuł pochodzi z archiwum tygodnika "Przekrój"

Ponure sale operacyjne, prosektorium i zjawy, które ponoć dawniej mieszkały w tym budynku – tak przez lata wyglądała rzeczywistość opuszczonego szpitala dziecięcego Omega w Alejach Jerozolimskich 57 w Warszawie. Teraz trwają tu coweekendowe szalone i często kontrowersyjne imprezy przeciągające się do rana, a liczni zapaleńcy prowadzą na co dzień swoje pracownie i sklepy. Razem tworzą niezwykły artystyczny projekt o nazwie Jerozolima.

Nie są squattersami czy punkowcami – kamienicę traktują jako miejsce pracy i zabawy, gdzie można się wymieniać pomysłami. To nie jest zwykły klub; poza pracowniami członkowie Jerozolimy mają tu showroom, a nawet studio tatuażu. Odwiedzają ich tłumnie zarówno hipsterzy, jak i fani kultury alternatywnej oraz dobrej muzyki. Jeśli Jerozolima przetrwa kilka lat, ma szansę wychować kolejne pokolenie ludzi kulturalnie zaangażowanych, ambitnych i przedsiębiorczych. Postanowiliśmy sprawdzić, kto znalazł tu schronienie.

Maria i Ania (Girls On the Board), obie 28 lat, projektują i sprzedają ubrania

W lutym zeszłego roku założyłyśmy firmę Girls On the Board, której jedną z działalności jest internetowa sprzedaż ubrań streetwearowych. Szukałyśmy miejsca, gdzie będziemy mogły magazynować ciuchy i w którym zaprezentujemy je klientkom. O Jerozolimie dowiedziałyśmy się od obecnych sąsiadek z piętra – Dad's Studs – to dziewczyny otworzyły tam pracownię jako pierwsze.

Jerozolima jest naszą bazą. Spełnia rolę show- roomu, prezentujemy tu ubrania, które można kupić na naszej stronie WWW, czyli de facto jest naszym miejscem pracy. Poza tym jest miejscem spotkań. Odwiedzają nas koleżanki, plotkujemy, czerpiemy inspiracje od siebie nawzajem.

Girls On the Board to projekt stworzony dla dziewczyn mających zajawkę na jazdę na deskorolce. To w Jerozolimie rodzą się najlepsze pomysły na jamy deskorolkowe. Showroom Girls On the Board to miejsce, w którym dziewczyny mogą obejrzeć nasze ciuchy z bliska, przymierzyć, dotknąć, sprawdzić, jaki rozmiar ciucha na nie pasuje. Mamy kolekcje streetwearowych marek niedostępnych w Polsce, np. Shisha czy Dickies, ale można u nas zobaczyć też bardzo znane brandy, takie jak Volcom. Tutaj też kombinujemy patenty na nowe kolekcje naszych ciuchów sygnowanych Girls On the Board.

Ania (lokal Cahlo i Mitu Mitu), 30 lat, projektantka ubrań

Rok temu dowiedziałyśmy się od znajomych, że w starej kamienicy w samym sercu Warszawy ma powstać alternatywne, kulturalne centrum zrzeszające różne pracownie. W ten sposób trafiłyśmy na trzecie piętro Jerozolimy. Wspólnie ze znajomymi odremontowałyśmy nasze 16 metrów kwadratowych. Byłyśmy jedną z pierwszych pracowni, która się tam otworzyła na początku czerwca 2012 r.

Jerozolima to szczególne miejsce, ponieważ dla każdej z nas jest to pierwszy lokal. Za każdymi drzwiami Jerozolimy można znaleźć naprawdę ciekawych ludzi, którzy tworzą swoją małą przestrzeń. Cenimy sobie tę pozytywną energię.

Nasza pracownia otwarta jest od poniedziałku do piątku w godzinach popołudniowych. Można nas tam zawsze spotkać, zobaczyć i przymierzyć ciuchy lub po prostu wpaść posiedzieć, pogadać i napić się wina.

Szymon Małecki (Tusz za rogiem), 29 lat, tatuator, grafik, fotograf

Po powrocie do Warszawy potrzebowałem przestrzeni do pracy i od razu zaatakowałem Jero. Mój najlepszy kumpel miał tu pracownię malarską.

To magiczny dom w centrum miasta jako całość, a dla mnie osobiście jest to salon, satelita i brakujący pokój mojego mieszkania. W Jerozolimie najchętniej maluję i rysuję, z kolegami palimy szlugi i pijemy piwko, podejmujemy gości. Projektujemy wnętrza, logotypy i tatuaże.

Hanna Śliwińska, malarka

Nie mam poczucia szczególnej przynależności – Jerozolimę traktuję utylitarnie. Moja pracownia jest wygodna, duża i dość jasna. Ale podoba mi się to, że moimi sąsiadami są osoby o takiej samej wrażliwości, przez co nie czuję się odizolowana. W każdej chwili mogę do kogoś zapukać, chwilę pogadać, pożyczyć drabinę. Malując, ciągle jestem sama i łatwo osiągam stan „wyjęcia z rzeczywistości". To nieprzyjemne. Takie krótkie pogawędki mnie ratują.

Wojciech Kolęda, 22 lata, architekt, animator kultury (na zdjęciu po lewej)

Moja przygoda z Jerozolimą zaczęła się podczas odwiedzin w sklepie Mitu Mitu mojej koleżanki Bere. To wtedy, po zwiedzeniu kamienicy, stwierdziliśmy, że to będzie dobre miejsce na naszą pracownię Slavic. W Jerozolimie jesteśmy od października 2012 r.

Jerozolima jest dla nas w głównej mierze miejscem pracy, o tyle wyjątkowym, że tutaj nie tylko projektujemy, lecz także mamy możliwość realizowania tych pomysłów. Dzięki uprzejmości zarządzających projektem Jerozolima możemy eksperymentować z przestrzeniami, które się tutaj znajdują, tworzyć instalacje, wystawy, realizować nasze pomysły z zakresu architektury wnętrz i designu.

Projektujemy architekturę, wnętrza oraz meble, które są raczej instalacjami, rzeźbami niż produktami wzornictwa przemysłowego. Zaczynamy także naszą działalność na polu szerzenia wiedzy o architekturze, tzn. organizujemy w Jerozolimie pokazy filmowe, wykłady i dyskusje o tematyce architektonicznej.

Grzegorz Jarzynowski, 24 lata, ilustrator

Zaczęło się od tego, że mój przyjaciel Paweł zaprowadził mnie do swojej pracowni, którą właśnie remontował. Wtedy Jero wyglądało jak sterta pyłu, a zza ścian słychać było gruchanie gołębi. Zdecydowaliśmy się sami wynająć własne miejsce.

Znaleźliśmy pokój, w którym kiedyś podobno mieściła się szpitalna świetlica. Trzy dni mozolnie zdrapywaliśmy stary klej z parkietu, a cały remont zajął nam około tygodnia.

Dla mnie Jerozolima to miejsce z historią, w którym spotykają się różne koncepcje i osobowości, miejsce, które zagęszcza ludzki potencjał twórczy i daje możliwość organizacji niezwykłych inicjatyw. W jednym budynku spotykają się ludzie, którym się coś chce, a to już dużo. Poza tym to ogromna przestrzeń – jestem tu ponad pół roku, a wciąż jeszcze są miejsca, których nie odwiedziłem.

Artykuł pochodzi z archiwum tygodnika "Przekrój"

Ponure sale operacyjne, prosektorium i zjawy, które ponoć dawniej mieszkały w tym budynku – tak przez lata wyglądała rzeczywistość opuszczonego szpitala dziecięcego Omega w Alejach Jerozolimskich 57 w Warszawie. Teraz trwają tu coweekendowe szalone i często kontrowersyjne imprezy przeciągające się do rana, a liczni zapaleńcy prowadzą na co dzień swoje pracownie i sklepy. Razem tworzą niezwykły artystyczny projekt o nazwie Jerozolima.

Pozostało 92% artykułu
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"