W sobotę kończą się Dni Sztuki Tańca

Polski balet zdecydowanie odmłodniał, zdobył nowych widzów i ma ambicję konkurować ze światem.

Aktualizacja: 15.11.2013 12:59 Publikacja: 15.11.2013 07:44

"Święto wiosny” w Kieleckim Teatrze Tańca

"Święto wiosny” w Kieleckim Teatrze Tańca

Foto: Kielecki Teatr Tańca

W sobotę kończą się Dni Sztuki Tańca, organizowane od pięciu lat przez Operę Narodową. Po raz pierwszy na festiwalu, który zaprasza najlepsze europejskie zespoły, od słynnych gości (szwedzki Cullberg Ballet czy Narodowy Teatr Opery i Baletu z Wilna) ciekawiej zaprezentowały się krajowe grupy. I to te działające w miastach, które jeszcze niedawno warszawska publiczność traktowała jak baletową prowincję.

Zobacz galerię zdjęć

„Nie wiadomo, czy aktualny stan tej sztuki w Polsce należałoby określić jako agonię czy próbę odbicia od dna" – pisałem dokładnie 10 lat temu w „Rz". Dekadę później sytuacja diametralnie się zmieniła, zespoły baletowe, które ledwo egzystowały przy teatrach operowych, dziś pracują z zapałem i bez kompleksów. Powstają też samodzielne instytucje, potrafiące zdobyć życzliwość samorządowych władz.

Fin z Bydgoszczy

Potwierdzają to choćby dwa przykłady. To w Operze Nova w Bydgoszczy odbyła się jedna z najciekawszych baletowych premier ostatnich sezonów: „Zniewolony umysł" według Czesława Miłosza, zrealizowany przez debiutanta Roberta Bondarę. W tym roku bydgoski zespół przywiózł do Warszawy „1st Flash" – choreografię Jormy Elo, fińskiego artysty związanego ze słynnym Nederlands Dans Theatre. Ten piękny balet nawiązujący stylistycznie do najlepszych dokonań Jiřiego Kyliana zyskał dodatkową wartość dzięki szóstce bardzo dobrych bydgoskich tancerzy.

W Kielcach z kolei pod koniec lat 90. grupa zapaleńców stworzyła zespół. Dziś jest to Kielecki Teatr Tańca, organizujący duży festiwal w mieście, a rangę zespołu potwierdza fakt, że w tym roku przyjął od niego zaproszenie do współpracy Angelin Preljocaj.

Francuz z Kielc

Cała Europa zabiega o pozyskanie francuskiego choreografa, tworzącego bardzo nowatorską sztukę, on zaś z Kieleckim Teatrem Tańca zrealizował swoją wersję „Święta wiosny" Strawińskiego.

Dawny obrzęd, oparty na wierzeniach pogańskiej Rusi, który zbulwersował publiczność Paryża na prapremierze „Święta wiosny" sto lat temu, Angelin Preljocaj bardzo uwspółcześnił. Stworzył spektakl brutalny, ostry, przepełniony seksem, ale unikający dosłowności. Nagość Dziewczyny, która staje się ofiarą tłumu, nie szokuje, lecz dzięki umiejętnemu oświetleniu nabiera poetyckiej umowności.

Ten spektakl fascynuje, nawet jeśli kieleckim tancerzom brakuje umiejętności, by w pełni oddać ekspresję charakterystyczną dla stylu francuskiego choreografa. Jest to przy tym widowisko dla nowej publiczności, o którą balet bardzo zabiega. Nie stara się wyłącznie przyciągać dzieci na kolejnego „Dziadka do orzechów" lub widzów nastawionych wyłącznie na podziwianie piruetów i efektownych skoków. Polskie zespoły chcą tworzyć sztukę dnia dzisiejszego, wyrażać emocje człowieka XXI wieku. I robi to coraz skuteczniej.

Taki jest „Sen nocy letniej" Bałtyckiego Teatru Tańca. Komedię Szekspira Izadora Weiss opowiedziała, posługując się bałkańską muzyką Gorana Bregovicia. Nie ma może w tym spektaklu tak subtelnych odcieni i zmienności nastrojów jak w znakomitym „Śnie nocy letniej" Johna Neumeiera w wykonaniu Polskiego Baletu Narodowego. Gdańskie przedstawienie emanuje natomiast żywiołowym wykonaniem i różnorodnością choreograficznego języka. Tych dwóch elementów bardzo zaś brakowało przez lata spektaklom naszych twórców.

Gdańskie przemiany

Bałtycki Teatr Tańca wyłonił się w 2010 roku z zespołu baletowego Opery w Gdańsku i w ciągu ostatnich trzech lat przeszedł gruntowną metamorfozę. Dziś pracują w nim tancerze z wielu krajów o dużych umiejętnościach (rewelacyjna jako szekspirowski Puk Sayaka Haruna). Umiejętnie korzysta z tego potencjału szefowa Izadora Weiss. Uwalniając się stopniowo od wpływów swego mistrza Jiřiego Kyliana, tworzy różnorodne choreografie. Miesza style, od neoklasyki po break dance, trafiając w gust widzów.

Międzynarodowa mieszanka wykonawców stała się normą nie tylko w najważniejszym w kraju  Polskim Balecie Narodowym, ale i w innych zespołach. Także w nieobecnym na tegorocznych Dniach balecie Teatru Wielkiego w Poznaniu, który dzięki Jackowi Przybyłowiczowi może poszczycić się licznymi kontaktami zagranicznymi. Kolejny tego dowód poznańscy tancerze dadzą z początkiem przyszłego roku premierą „Kopciuszka" w realizacji Paula Chapmana – Kanadyjczyka od lat związanego z czołowymi teatrami europejskimi.

W Operze Wrocławskiej klasyczną „Coppelię" przygotowuje awangardowy Włoch Giorgio Madia, a w Szczecinie były solista Polskiego Baletu Narodowego Karol Urbański próbuje skupić wokół zespołu Opery na Zamku młodych choreografów. Troje z nich przygotowało teraz wieczór z muzyką Lutosławskiego. Oby ten zespół nie został jednak pokonany przez kryzys, jaki trawi szczecińską Operę.

 

W sobotę kończą się Dni Sztuki Tańca, organizowane od pięciu lat przez Operę Narodową. Po raz pierwszy na festiwalu, który zaprasza najlepsze europejskie zespoły, od słynnych gości (szwedzki Cullberg Ballet czy Narodowy Teatr Opery i Baletu z Wilna) ciekawiej zaprezentowały się krajowe grupy. I to te działające w miastach, które jeszcze niedawno warszawska publiczność traktowała jak baletową prowincję.

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 91% artykułu
Taniec
Trzy nosy Pinokia. Premiera Polskiego Baletu Narodowego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Taniec
Josephine Baker: "zdegenerowana" artystka w spódniczce z bananów
Taniec
Agata Siniarska zatańczy na festiwalu w Berlinie
Taniec
Taneczne święto Indii
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Taniec
Primabalerina z Teatru Bolszoj opuściła kraj. "Wstydzę się Rosji"