W sobotę kończą się Dni Sztuki Tańca, organizowane od pięciu lat przez Operę Narodową. Po raz pierwszy na festiwalu, który zaprasza najlepsze europejskie zespoły, od słynnych gości (szwedzki Cullberg Ballet czy Narodowy Teatr Opery i Baletu z Wilna) ciekawiej zaprezentowały się krajowe grupy. I to te działające w miastach, które jeszcze niedawno warszawska publiczność traktowała jak baletową prowincję.
„Nie wiadomo, czy aktualny stan tej sztuki w Polsce należałoby określić jako agonię czy próbę odbicia od dna" – pisałem dokładnie 10 lat temu w „Rz". Dekadę później sytuacja diametralnie się zmieniła, zespoły baletowe, które ledwo egzystowały przy teatrach operowych, dziś pracują z zapałem i bez kompleksów. Powstają też samodzielne instytucje, potrafiące zdobyć życzliwość samorządowych władz.
Fin z Bydgoszczy
Potwierdzają to choćby dwa przykłady. To w Operze Nova w Bydgoszczy odbyła się jedna z najciekawszych baletowych premier ostatnich sezonów: „Zniewolony umysł" według Czesława Miłosza, zrealizowany przez debiutanta Roberta Bondarę. W tym roku bydgoski zespół przywiózł do Warszawy „1st Flash" – choreografię Jormy Elo, fińskiego artysty związanego ze słynnym Nederlands Dans Theatre. Ten piękny balet nawiązujący stylistycznie do najlepszych dokonań Jiřiego Kyliana zyskał dodatkową wartość dzięki szóstce bardzo dobrych bydgoskich tancerzy.
W Kielcach z kolei pod koniec lat 90. grupa zapaleńców stworzyła zespół. Dziś jest to Kielecki Teatr Tańca, organizujący duży festiwal w mieście, a rangę zespołu potwierdza fakt, że w tym roku przyjął od niego zaproszenie do współpracy Angelin Preljocaj.