Dwa lata później, po nieudanym puczu wojskowym, wprowadzony został stan wyjątkowy, trwający do dzisiaj. Jego egzekutorem został prezydent dysponujący w takiej sytuacji nadzwyczajnymi pełnomocnictwami.
Po referendum i po zwycięskich wyborach stan wyjątkowy nie jest już prezydentowi potrzebny. Jego nowe prerogatywy obejmują całkowitą kontrolę nad rządem. Urząd premiera ulega likwidacji i szefem gabinetu zostaje prezydent. Ma nieograniczoną wręcz możliwość wydawania dekretów mających rangę ustaw parlamentarnych.
Po wydłużeniu kadencji parlamentu do pięciu lat wybory prezydenckie i parlamentarne odbywać się będą jednocześnie, co zwiększa szanse partii prezydenckiej. On ma też przemożny wpływ na sądownictwo. Mianuje osobiście czterech z 13 członków Najwyższej Rady Sędziów i Prokuratorów, który to organ zarządza tureckim wymiarem sprawiedliwości. Dodatkowych dwu członków deleguje Ministerstwo Sprawiedliwości, podległe prezydentowi. Pozostałych członków wybiera parlament, faktycznie partia rządząca, czyli AKP prezydenta Erdogana.
W sumie, 64-letni Recep Tayyip Erdogan, absolwent szkoły religijnej oraz wydziału ekonomii uniwersytetu w Stambule i późniejszy burmistrz tej metropolii, dysponuje władzą absolutną już całkiem oficjalnie. Przed referendum konstytucyjnym Komisja Wenecka nie pozostawiła suchej nitki na propozycjach zmian systemowych określanych nad Bosforem jako „model turecki systemu prezydenckiego". Zdaniem komisji jest to autorytarny i osobisty reżim prezydencki.
Takie opinie nie robią na Ankarze najmniejszego wrażenia. Erdogan jest przekonany, że w obliczu zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych Turcja musi działać szybko i zdecydowanie. Taka logika stała za rozpisaniem przedterminowych wyborów. Największe zagrożenia dla Turcji płynie jego zdaniem ze strony Fethullaha Gülena, muzułmańskiego kaznodziei i byłego sojusznika, który z emigracji w USA miał przygotować pucz wojskowy.
W kraju jedności Turcji ma zagrażać dążenie Kurdów do autonomii. Ich przywódcy siedzą w więzieniach jak Selahattin Demirtas przywódca prokurdyjskiej Demokratycznej Partii Ludów (HDP), która utrwaliła swą obecność w parlamencie zdobywając 67 mandatów w 600-osobowym parlamencie.